Zacznę od spraw organizacyjno - porządkowych:
Zasady umieszczania zdjęćJak dodać zdjęcieJak widzisz Twój
casus zmobilizował mnie do napisania kolejnego wątku nt. umieszczania zdjęć na forum. Od jakiegoś czasu się z tym nosiłem, ale nie miałem wystarczająco wiele motywacji.
---
O ile dobrze zrozumiałem to rury, które zaznaczyłem na czerwono służą do odwadniania?
W kwestii dna całkowicie popieram Andresa. Jak już napisałem, gdybym sam budował coś takiego to zrobiłbym to bez dna. Jeśli chodzi o duże daktylowce donicach to jest dokładnie jak napisał Andres. W jednym z odcinków programu „Maja w ogrodzie” pokazywali nawet przesadzanie takiej dużej palmy. To było chyba przed jakąś palmiarnią w Polsce. Podnośnikiem, który miał z przodu coś w rodzaju ogromnych obcęgów podniesiono całego daktylowca chwytając tymi obcęgami za kłodzinę. Następnie ściągnięto donicę i siekierą obcięto korzenie. Tak. Zwykłą siekierą. Dzięki temu palma miała mniejszą bryłę korzeniową. Dno donicy wypełniono świeżą ziemią i na powrót umieszczono w niej palmę.
Sposób wykonania zabezpieczenia jest naprawdę profesjonalny i bardzo mi się podoba. Natomiast jego dostosowanie do celu jakim jest zimowanie palmy - tu jest niestety znacznie gorzej. Będziesz miał sporo pracy przy późniejszych przeróbkach, które z pewnością będą niezbędne. Niepotrzebnie, bo można było od razu zrobić to ściśle do potrzeb.
Zdaję sobie sprawę, że dla każdego konstruktora jego konstrukcje są najfajniejsze i najlepsze.
Tym niemniej powinieneś zrozumieć, że tym razem krytyka jest w pełni uzasadniona i wynika z wiedzy o tym jak rosną palmy i czego potrzebują.
Jeśli chodzi o ogrzewanie to też jak w przypadku całej konstrukcji uważam, że samo wykonane jest profesjonalnie. Jednak moim zdaniem powinieneś zrobić je na odwrót. Mniej rurek dać na dole, więcej na górze. Według mnie za duża moc niepotrzebnie przyłożona jest do dołu, a za mała do góry. Napisałeś, że moc ogrzewania jest szacunkowa. To ja po raz kolejny spytam:
jak ją oszacowałeś?To na razie tyle, bo muszę na razie zmykać, więcej napiszę wieczorem.
---
Ciąg dalszy:
Co do tego ogrzewania gruntu. Zauważ, że głębokość około 1 m jest w zasadzie granicą przemarzania gruntu w Polsce (jeśli się mylę to niech mnie Marcin poprawi). Na głębokości 1.5 m nawet zimą możesz liczyć na około 5 stopni na plusie. Dotyczy to oczywiście gruntu, nad którym nie jest postawiona żadna konstrukcja. Sądzę, że 1.5 m pod Twoim domkiem powinno być więcej niż te 5 C. Jak wiemy z fizyki, i z codziennych doświadczeń, ciepło przepływa z miejsca cieplejszego do miejsca zimniejszego. Czyli niższe warstwy gruntu leżącego pod Twoim domkiem będą ogrzewały warstwy leżące wyżej. Zatem ewentualnym „zagrożeniem” jest nie „dno” a boki. To właśnie wokół domku, czy też „donicy”, a nie „od spodu” ziemia będzie przemarzać. Zatem ciepło będzie z „donicy” uchodziło nie dołem tylko po bokach. Dlatego jeśli zdecydowałeś się na dogrzewanie gruntu to rurki powinny być ułożone nie na „dnie” lecz na ścianach bocznych „donicy”. Inna sprawa, że „donica” jest spora i dobrze termozaizolowana dlatego moim skromnym zdaniem ogrzewanie gruntu nie jest niezbędne. Ja u siebie od lutego miałem sondę i przy moim daktylowcu na głębokości około 30-35 cm temperatura gruntu wynosiła około 3 C. Wszystkie moje rośliny zimujące w donicach w nieogrzewanym pomieszczeniu od lat doświadczają takich temperatur i nic im się nie stało. Podczas zimy 2009/2010 zdarzyło się nawet, że ziemia w donicach zamarzła na parę dni i nic złego z korzeniami ani roślinami się nie stało.
Jeśli chodzi o ogrzewanie domku. Moim zdaniem ogrzewanie domku powinno być zrobione właśnie w taki sposób jest zrobiłeś ogrzewanie dna „donicy”. Rurki ułożone równomiernie na całej powierzchni. Najlepiej byłoby chyba wykonać to w taki sposób, że cała ta infrastruktura byłaby ponad poziomem gruntu. Na czas lata rurki byłby przysypane warstwą żwiru, na czas zimy rurki byłyby odsłaniane aby lepiej oddawały ciepło.
Myślę, że byłoby dobrze abyś na zimę zaopatrzył się w higrometr i umieścił go w konstrukcji. Nie wiem czy podjęte przez Ciebie środki zaradcze będą wystarczające aby ograniczyć wilgotność. Ja zanim zbudowałem swój domek naoglądałem się trochę konstrukcji i polskich, i niemieckich dla daktylowców. Na przykład koledze
Dzikowi z naszego forum jego daktylowiec padł w czasie zimy 2009/2010 z powodu nadmiernej wilgotności. Dlatego u mnie jednym z ważniejszych priorytetów było maksymalne ograniczenie wilgotności. Wentylacja mechaniczna
każdej doby wymieniała
90% powietrza w domku pracując 7 minut każdej doby. Do tego dochodziła wentylacja grawitacyjna. Jeśli chodzi o te 90% to ta wartość nie wzięła się z księżyca. Po prostu przyjąłem jako dane kubaturę mojego domku, wydajność wentylatorów, wziąłem arkusz kalkulacyjny i to
obliczyłem. Przy czym obliczenie czasu pracy wentylacji (te 7 minut) w żadnym wypadku nie wynikało z prostego podzielnia kubatury domku przez wydajność wentylatorów, bo taki sposób nie jest poprawny. Myślę, że mogło to być trochę na wyrost. Pewnie wystarczyłoby jakbym wymieniał 50% powietrza albo 90% co drugi dzień, ale wolałem to przewymiarować niż niedowymiarować. Zrobiłem kiedyś ogrzewany domek bez folii ułożonej na ziemi i chociaż nie miałem tam higrometru wystarczyło tam zajrzeć aby się przekonać, że odsłonięty grunt oddaje dużo wilgoci. Stąd takie obostrzenia: folia na podłodze i codzienna wymiana powietrza, które zimą było dogrzewane termowentylatorem. Co istotne. Wiedząc, że wentylator tłoczy mi do domku około 40 dm
3 powietrza na sekundę również
obliczyłem niezbędną moc termowentylatora, który ustawiony był na 1000 W, a nie na pełną moc czyli 2000 W. W zasadzie nawet to 1000 W było odrobinę za dużo, bo jak sądzę wystarczyłoby około 500-700 W, ale takich termowentylatorów nie robią. Najlepszym dowodem na poprawność moich założeń i wyliczeń była praca domku zgodna z tymi właśnie założeniami, bo temperaturę wewnątrz, w czasie włączania się wentylacji (czyli pobierania powietrza o ujemnej temperaturze, do -10 C, z atmosfery), co sprawdzałem oraz... przetrwanie daktylowca.
Mimo wszystko sądzę, że Twoja konstrukcja ma spore szanse na udane zimowanie daktylowca, czego oczywiście Ci życzę. Po prostu pewne rzeczy można było od razu zrobić lepiej. Największy błąd to to nieszczęsne „dno”. Na razie problemu nie ma, bo palma nie jest duża. Daktylowiec sprinterem nie jest więc na kilka może nawet kilkanaście lat to wystarczy. Tylko jak palma urośnie to będziesz musiał ją wykopać i albo skrócić korzenie i znowu zakopać, albo zlikwidować to nieszczęsne „dno”. Oczywiście druga opcja jest bardziej perspektywiczna, bo rozwiąże problem na zawsze, a skrócenie korzeni jest rozwiązaniem doraźnym.