Ja interesowałem się korą sosnową w kontekście uprawy rododendronów.
Rododendrony mają bardzo płaski system korzeniowy
ok. 20 cm naleśnik.
Kora, jak to kora jest odpadem produkcyjnym i ktoś wpadł na pomysł, by ją rzucić do ogrodnictwa.
Nie wiem o ile kora zakwasi podłoże, ale żeby to zrobić kora najpierw musi rozłożyć się, a to wymaga czasu i zabiera azot.
Pod rododendrony stosuję kwaśny torf wymieszany z ziemią urodzajną i mieloną korą.
Tej w dużych kawałkach czasami też używam, gdyż po prostu jest praktyczna.
W miarę gruba (mówię o pojedynczym kawałku) dobrze trzyma wilgoć.
A teraz weźmy palmę, która rosła w doniczce, przerosła do gruntu rodzimego na boki i zaczęła rosnąć w głąb.
W większości przypadków pod 30 cm ziemi urodzajnej wszyscy mamy jakiś rodzaj gliny, piasku.
Palma zapuści korzenie na kilka metrów.
W jaki sposób cienka warstwa kory miałaby wpłynąć na pH gruntu na głębokości powiedzmy 1,5 m?
Jeżeli chodzi o banany to ich korzenie sięgają głębiej niż rododendronów, a płycej niż palm.
Znaczna większość korzeni banana skupia się w promieniu 30 cm od pnia i na głębokości do 60 cm.
20% korzeni idzie na głębokość do 1 m, niektóre na 2-3 m w dół.
I tu podobnie. Co taka warstwa kory może zmienić?
Jak pisałem w wątku o basjoo najniższe możliwe pH to 5,25 (czyli nie może to być "kwaśny" grunt)
Trzeba przyznać, że kora jest praktyczna. Horrorem są za to barwione na różne kolory ścinki drewna (niebieskie, różowe, itp.).
To co powinno nas interesować to posiadanie jak najgłębszej warstwy ziemi urodzajnej i podtrzymywanie w niej życia.
Kora, czy żwirek - to nie jest rozwiązanie wzbogacające glebę, ale rozumiem, że ktoś chce to je zastosować.
Poza tym, jak pisałem, od czegoś trzeba zacząć