Wczoraj wytargałem wszystkie swoje rośliny. To dość sporo przedsięwzięcie logistyczne zabrało mi wczoraj całe popołudnie i wieczór. Najbardziej zmęczyły mnie oleandry. Siedem wielkich donic. Chyba w jakiś wózek będę musiał zainwestować, bo tak mnie to wczoraj wykończyło, że siły starczyło mi tylko na to aby włączyć i zaraz wyłączyć kompa.
Może mam za dużo tych roślin? Jak są poustawiane na ogrodzie to jakoś ta masa „ginie”. A jak się to skumuluje w jednym miejscu i przenosi to jest tragedia.
Ale do rzeczy. Zostałem dość negatywnie zaskoczony, o czym będzie dalej. Zacznę od rzeczy najlepszych i przejdę do najgorszych.
Bezproblemowo przezimowała jubaea chilensis. To jej druga zima u mnie. Mało tego. Jeszcze „w niewoli” rozwinęła liść i zaczęła wypuszczać następny (oznaczone strzałkami). Jako jedyna. Wyraźnie świadczy to o tym, że stosunkowo wcześnie rozpoczyna wegetację i ma dość umiarkowane wymagania termiczne. Zaś tempo wypuszczania tych liści zdaje się zadawać pewien kłam temu, że palma ta rośnie bardzo powoli.
Mam też dwie butie. Jedna to butia eriospatha, kupiona ubiegłego roku na wiosnę, druga to butia capitata kupiona ubiegłego roku pod koniec lata. Tu już gorzej. Zdjęcie zrobiłem tylko capitacie. Pierwsze zdjęcie przedstawiające pokrój palmy może nie wskazuje na to, że jest źle, ale zbliżenie na liście już tak, są uschnięte, mniej więcej, do połowy. Zupełnie uschły jej trzy liście, które zostały obcięte przed zrobieniem zdjęcia. Gdybym chciał wyciąć wszystko co ma uschnięte końcówki to jeszcze cztery liście musiałbym wyciąć. Butia eriospatha podobnie. Też uschnięte liście, końcówki liści. Na pewno palmy nie stanowią na razie ozdoby.
W rzeczywistości palma wygląda gorzej niż na zdjęciu.
A jaka przyczyna? Hmm... Nie mam doświadczenia z butiami jako roślinami kubłowymi. Miałem tylko dwie w gruncie (dużą i małą), które padły. Myślałem o braku światła, ale to chyba odpada, bo jedna była na wystawie północnej, druga południowej. Zresztą w niskiej temperaturze wymagania świetlne są obniżone. Czyli co? Też za niska temperatura? Być może z butiami jest tak, że nie lubią bardzo długotrwałych chłodów? Może potrzebują co jakiś czas „piku” z wyższą temperaturą? No nic. Będę je obserwował. Ciekawe ile się przez sezon zregenerują. Raczej wykluczam przelanie czy przesuszenie. Z grubsza rzecz biorąc rośliny podlewam tak samo, raczej oszczędnie, nie dopuszczając jednak do zbytniego przesuszenia bryły korzeniowej.
A teraz pokaże coś coś co mnie najbardziej zaskoczyło. Negatywnie. Mój drugi phoenix canariensis. Nie umiem, w zadowalający sposób, wyjaśnić tego co się stało. Mam go cztery lata. Kupiłem go jako „biedę” na wyprzedaży w Kauflandzie w Będzinie. Roślina z roku na rok piękniała, Sporo (jak na palmę urosła). Zero powyciąganych liści. Ładna, zdrowa, mocna roślina. Jak go wczoraj wyciągałem to zmartwiałem. Dwa najmłodsze liście zgniły u podstawy. Wziąłem kleszcze i spróbowałem pociągnąć za to co zostało w palmie. Na razie (jeszcze?) mocno siedzi.
Wygląda to jak na pierwszym zdjęciu poniżej. Niestety głębia ostrości jest dość mała. Czerwonymi strzałkami oznaczyłem zgniłe ogonki. Pomarańczową strzałką liść, który według mnie uschnie (widać na nim zmiany chorobowe). Zieloną strzałką zaznaczyłem kolejny wychodzący liść (ledwie wystający ze stożka). Kolejne zdjęcia pokazują zgniłe liście oraz obecny wygląd rośliny. Strata tych liści nie jest nawet bardzo widoczna.
No (nie)dobra. Jaka jest przyczyna tego co się stało? Przyczyną gnicia jest za duża wilgotność.
Garść faktów:
- tę palmę mam od czterech lat, zawsze zimowałem ją w takich samych warunkach - doskonale to znosiła,
- podlewałem ją tam samo jak inne rośliny stojące obok, tak samo jak zawsze,
- tuż obok, w bezpośrednim sąsiedztwie, stał phoenix dactylifera, którego dostałem w zeszłym roku na jesień, wydelikacona, powyciągana roślina - nic mu nie jest,
- w tym samym pomieszczeniu była karłatka - nic jej nie jest,
- z uwagi na mały rozmiar uszkodzeń sprawa wydaję się czasowo nieodległa, gdyby coś takiego stało się na początku zimy to palma byłaby już martwa i na pewno zauważyłbym to wcześniej.
Przyznam, że rozkładam ręce. Nie wiem. Gdybym musiał postawić jakąś diagnozę to wydaje mi się, że zimowanie w pomieszczeniach jako takie nie jest korzystna dla palm. Przez zimę mam tam ledwie na plusie. Mniej światła. Przez to rośliny są narażone na różne infekcje. Może ta palma po prostu miała pecha? W jakiś sposób zaatakował ją patogen grzybowy - i to jest przyczyna?
Co dalej? Podsypałem miedzianem. Będę ją chronił przed opadami. Zobaczymy. Myślę, że ten liść, który zaznaczyłem pomarańczową strzałką uschnie. Albo liście będą po kolei schnąć i palma zginie, albo „opamięta się” i zacznie wysuwać liść zaznaczony zieloną strzałką.
Ostrożnie daję jej pół na pół. Palma była mocna i zdrowa. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego. Ironią losu jest to, że phoenix w gruncie przeżył i ma się świetnie, a kubłowy będzie walczyło o życie.
Ma może ktoś pomysł na tego phoenix'a? Co mu się stało, że zachorował?
Tu komentarzy chyba zbyteczny. Martwa waszyngtonia. Jak pisałem. Ujemnych temperatur nie zaznała. Tylko kilkumiesięczny okres przechowywania w temperaturze kilku stopni i bliskiej zera. Jej stan zaczął się pogarszać stopniowo w trakcie trwania zimy. Ewidentnie miała za niską temperaturę.
Ogólnie bilans wychodzi raczej niestety ujemny.