Z uwagi nabrak możliwości zakupu sikkimensisa w Polsce zdecydowałem się na zakup w Palmenmannie. Po dwóch tygodniach oczekiwania dwa dni temu odebrałem przesyłkę;
Od lewej red tiger za 6,50E i wyższy z jednym liściem z wyprzedaży tzw 'rest' za 10E. Nic nie pisało, że to red tiger, a jest to red tiger. Same ceny w miarę przywoite ale wysokie koszty przesyłki dały sporą kwotę 40E.
W połowie lipca w sklepie ogrodniczym w Kielcach pojawiło się musa basjoo. Mieli sześciopak tj sześć sztuk, nawet przy każdym była plastikowa metka z napisem "musa basjo". Jako, że cena była atrakcyjna., 25 zł szt kupiłem jednego. Od razu zauważyłem, że te banany różnią się od tych basjoo które mam. Pomyślałem, że są ze szklarni i przy sztucznym świetle rosły. W sierpniu przy ponownej wizycie kupiłem drugiego a we wrześniu trzeciego banana - wszystkie z tego samego sześciopaka. We wrześniu po moim zakupie pozostał tylko jeden, także ktoś inny kupił dwa do tamtej pory.
oto one
Od prawej ten kupiony w lipcu trochę podrósł jak i jego odrosty, pozostałe mniej, puściły po 2-3 liście. W sklepie praktycznie wogóle nie urosły, miały b. małe doniczki.
Nabieram podejrzenia graniczącego z pewnością, że te trzy bananki to nie basjoo a sikkimensisy - odmiana zielona.
- niby pnie są zdecydowanie inne niż basjo, mianowicie czerwonawe z czarnymi plamami i białym nalotem przy nasadach liści
- liście są bardziej zielone i bardziej "skórzaste" jak opisał to andres
- gdy liście zaczynają zasychać główny i boczne nerwy z początkowo zielonych przebarwiają się na czerwono.
Wprawdzie ich liście nie stoją prosto do góry ale nie przeginają się jak u basjoo.
Co o tym sądzicie?