Arundo stworzył japońskawy
ogródek z palmami.
Andres tworzy dżunglę.
Robert tworzy tropikalny kącik w klimacie Karaibów
A ja co ja w zasadzie robię? Hmm? Chciałbym by wyszło to trochę jak ogród śródziemnomorski z pewną dawką hotelowo-neonowego blichtru.
Arundo po tysiąckroć ma racje, że egoizm we własnym ogrodzie to podstawa.
Ponieważ adaptuję na potrzeby ogrodu kolejne metry kwadratowe chciałbym pokazać co udało mi się dotychczas zrobić.
Przeróbki w kąciku z palmami wiązały się z ekstrakcją laurowiśni posadzonej w bezsensownym miejscu parę lat temu.
Podczas przesadzania starałem się w miarę możliwości zachować jak największą bryłę korzeniową.
Na szczęście krzew gładko zniósł przenosiny w nowe miejsce.
Roślinę wykopałem niestety podczas słonecznej pogody, ale ponieważ prace tworzą pewien logiczny ciąg to nie miałem za bardzo wyboru. Po posadzeniu w nowym miejscu pod roślinę wylałem 50 litrów wody, ale końcówki i tak „klapnęły”. Potem co jakiś zraszałem je mgiełką z pistoletu. Na drugi dzień wstały.
Na tym zdjęciu widać przymiarkę kostki i nie zasypaną jeszcze dziurę po laurowiśni.
Laurowiśnia na nowym stanowisku.
Ziemia pod tujami podsypana korą. Pas z tujami został odgrodzony plastikowym obrzeżem.
Prawie gotowe. Trzeba jeszcze wysiać trawę. Nadmiarowy żwirek powędruje pod dużego daktylowca.
Odnośnie blichtru to dzisiaj (a właściwie wczoraj) zamówiłem węże LED, kolor biały ciepły. Mam nadzieję, że do weekendu dojdą, bo jakąś próbę chciałbym przeprowadzić.
Andres dżunglę tworzy, a ja z nią walczę.
Oto jest też powód, dla którego nie posadziłem jeszcze wszystkich tuj.
Widoczne na pierwszym planie worki jutowe leżą na średniej wielkości leszczynie (obecnie już wykopana i wyciągnięta z dołu).
Dalej widać ostatnią już leszczynę (największą), która niczym potwór-boss w starych platformówkach broni przejścia do kolejnego poziomu.
W sumie wykopałem pięć małych leszczyn, jedną średnią i dwie duże (krater po wykopie o średnicy 2.5 m i 3.2 m).
Obecnie czekam na ciągnik by wyciągnąć dwie największe z dołów, bo są tak ciężkie, że ledwo mogę je ruszyć nie mówiąc już o ich wyciągnięciu.
Drugie zdjęcie z niego szerszej perspektywy.
Widok po częściowym ogarnięciu i wykopaniu średniej leszczyny (tę udało mi się wyciągnąć z bratem).
Walka z potworem-bossem po dwóch dniach zakończyła się sukcesem, a truchło czeka na wyciągnięcie z wykopu.