Jadąc w tym roku na wczasy zastanawiałem się czy uda mi się podpatrzeć jakiś nowy sposób oświetlenia roślin stosowany w kurortach.
I faktycznie. Udało się. Będąc w szwajcarskim Locarno zauważyłem drzewo figowe, którego korona rozświetlona była lampkami choinkowymi typu „ryż” (małe LED-y).
Nie zrobiłem niestety zdjęcia, bo już nie chciałem się narażam moim kobietom.
Później we francuskim Menton widziałem oliwkę oświetloną dokładnie w taki sam sposób.
Postanowiłem zatem przenieść takie oświetlenie na będziński grunt.
Zakupiłem lampki LED 100 sztuk, co jest ilością odpowiednią dla mojego niewielkiego przecież figowca.
Musiałem je nieco przerobić.
Ten chiński wytwór w oryginale jest zasilany i jednocześnie sterowany przez układ umieszczony w małym pudełeczku, które nie jest wodoodporne.
Po włączeniu zawsze uruchamiał się program „migający”, co mi nie odpowiadało.
Na forum elektroda.pl znalazłem rozwiązanie. By pozbyć się migania na stałe trzeba było zmostkować kolektor i emiter dwóch obecnych na płytce tranzystorów. Tak też zrobiłem, łącząc je kropelką cyny. Jest to pokazane na pierwszej fotce. Zrobiłem też nowe przyłącza by do rośliny móc doprowadzić tylko same lampki na przewodzie ziemnym YKY. Zaś płytka została umieszczona w wodoodpornej puszce elektroinstalacyjnej wraz z ebonitowym rozgałęźnikiem.
Z efektu jestem zadowolony. Figowiec wygląda dokładnie tak jak chciałem.
Jubaea chilsensis została oświetlona lampką LED rotującą kolorami (biały, niebieski, zielony, pomarańczowy, czerwony, różowy itp.). Pierwszorzędny kicz.
Jeśli chodzi o oświetlanie to jest ono w zasadzie gotowe. Podłączyłem już wszystkie lampki. W sumie poszło mi 100 m kabla ziemnego YKY. Natomiast nie zakopałem jeszcze wszystkich kabli oraz nie przymocowałem lampek do granitowych kostek.
Zamysł był taki by idąc od domu ku końcowi zagospodarowanego terenu, ogród przypominał promenadę w kurorcie. Miało być jasno, kolorowo, trochę kiczowato.
Uważam, że jak na skromne będzińskie warunki cel udało mi się osiągnąć w miarę dobrze.
Oświetlenie jest włączane pilotem, przy czym instalacja jest podzielona na dwie części. Na dni powszednie jest podświetlenie daktylowca i lampki przed domem. Kolorową błyskotkę mogę włączyć dodatkowo, od święta.
Tyle oświetlenie. Stwierdziłem, że czegoś jeszcze mi brakuje. Coś mi nie pasowało. Niby wszystko ładnie się świeci, ale coś tu nie gra.
Zastanawiałem się co jest nie tak.
Doszedłem do wniosku, że faktycznie coś tu nie gra. Dosłownie. Jest tam za cicho. Kurorty są wypełnione gwarem, muzyką sączącą się z głośników.
Z tym trzeba będzie coś zrobić choć już nie w tym roku, bo trzeba zacząć myśleć o zimie.
Biorąc pod uwagę, że kolorowe świecidełka będą włączane przede wszystkim podczas wieczornego siedzenia w ogródku letnią porą, to muzyka jest w takich przypadkach czymś naturalnym.
Prawdopodobnie na orzechu powieszę przenośny głośnik z możliwością odtwarzania mp3 z pendrive albo z karty.
Dodatkową zaletą będzie to, że w ciągu upalnego letniego dnia będę mógł sobie włączyć nagrania z cykadami.
Symulacja musi być możliwie najwierniejsza.