Z ptaków najczęstszymi gośćmi (gniazdującymi po różnych, niekoniecznie fortunnych zakamarkach) są u mnie pliszki siwe i kopciuszki. Po nich sikory bogatki (ale trzymają się na dystans i zimą nie bardzo chcą jeść to, co im wywieszamy - ani na balkonie, ani przy domku gospodarskim. Na słoninę prędzej połakomi się dzięcioł). Kosy, drozdy, paszkoty. Zięby, okresowo gile. Dzwońce, trznadle, kulczyki. Rzadko gołębie leśne. Wrony. Jakieś drapieżne (nie rozróżniam). Bardzo mało wróbli. Wczoraj - chyba na pędrakach w rozkopanej ziemi - pasł się bażant.
Z gryzoni (wiedzę "zawdzięczam" kotom - znajduję truchełka lub otrzymuję [pół]żywą zdobycz w darze): ryjówki, myszy polne, myszy leśne, susły (przynajmniej tak mi się zdaje - oglądałam zwłoki młodego osobnika w stanie lekkiego rozkładu), krety (tu już wiedza dostępna każdemu, kto jest w stanie zaobserwować kopiec ziemi).
Z gadów i płazów: zwinki, padalce. Sporadycznie jakaś żaba albo ropucha.
Ze ssaków: większa zwierzyna leśna za płotem, zimą czasem sarna zapuści się przez otwartą bramę. Mam nadzieję na częstsze wizyty jeży, kiedy już coś zacznie w tym ogrodzie rosnąć.
Z owadów: p... multum. Istną plagą jest bąk brązowy. Niedługo się zacznie...