Od listopada do kwietnia stał na nieogrzewanej altanie, co widać na fotce.
W poprzednich latach wnosiłem go do komórki, gdzie było mało światła, ale ok. + 8°C (widać w poprzednich postach).
Tam cały zasychał, ale potem przeniesiony do ciepła wypuścił nowe korzenie i zaczął rosnąć.
A w tym roku był zbyt ciężki, by go tam zanieść, więc trafił na altanę.
Temperatura spadała tam może do -2°C w styczniu, sporadycznie, ale w połączeniu z długotrwałym chłodem to wystarczyło.
Zewnętrzne liście nieco ściemniały od zimna, ale nie zostały przemrożone. Korzeni jednak nie było, środek zgnił.
Pewnie gdybym go wcześniej ściął i wstawił do domu dałoby się go uratować.
Nie miałem jednak wystarczająco cierpliwości, a i tak dom jest zastawiony doniczkami.
Trafił więc do gruntu i skończył się jak widać na fotce.
Cudów nie ma. Takie rośliny nie mogą przez długi czas być trzymane w chłodzie.