Dzisiaj dla odmiany włoskie palmy w marcowej aurze.
Przebywając w zasypanej śniegiem
Marilleva 1400 zastanawiałem się nad roślinnością w dolinach.
Odwiedziłem
Trento i
Bolzano, które pomimo położenia w górzystym regionie
Trentino Alto Adige wegetacją wyprzedzają polskie miasta o około miesiąc (oceniając po forsycjach czy przekwitających magnoliach). Region, jako przygraniczny, jest dwujęzyczny co jest bardziej widoczne na jego północy (np. w Bolzano napisy są w języku włoskim i niemieckim).
Z kolei nad
Lago di Garda zieleniły się świeżutką zielenią wierzby płaczące co dawało ciekawy kontrast z rosnącymi tam daktylowcami. Szorstkowce rosną tam jak perz. Jednak na szczytach gór okalających jezioro leżał śnieg.
Na koniec, cytując Monthy Pythona, coś z zupełnie innej beczki. Szczyty pasma
Dolomiti di Brenta widziane z
Ghiacciaio Presena czyli z najprawdziwszego lodowca. Wysokość 2730 m n.p.m. Tam palmy nie rosną.
Bolzano. Na najważniejszym placu miasta, na tle katedry rośnie sobie szorstkowiec.
Trento. Gdy tylko budynki odsłonią widok oczom ukazują się wysokie góry.
Lago di Garda i
Riva del Garda. Tam właśnie zakończyliśmy tygodniowy pobyt w
Trentino.
Riva jest miasteczkiem bardzo ładnym. Ciasnymi uliczkami starej części miasta spaceruje się bardzo przyjemnie. Z palmowych ciekawostek: rosną tam washingtonie, widziałem też dwie młode (takie ze 2-3 metry wysokości) palmy
Jubaea chilensins.
Na lodowcu.