Temat ciekawy, choć nie wiem, czy chodzi tu o kicz, czy też o ogólne zabałaganienie ogrodów.
Zabałaganiamy je wszelkimi różnymi roślinami, które wpadły nam w oko w sklepie ogrodniczym i które "musimy mieć".
Pisałeś kiedyś o tym jak usiadłeś i wymyśliłeś nowy ogród.
Według mnie jest to prawidłowe podejście, ale u mnie udaje się jedynie miejscami.
Najlepiej byłoby zrobić plan i dać firmie ogrodniczej do realizacji.
Wtedy można mieć pewność, że samemu nie zepsuje się własnej wizji.
Nie wiem jak Ty, ale ja mam różne ulubione miejsca i gdy kupię ciekawą roślinę często mam ochotę posadzić ją w takim właśnie miejscu.
Przynajmniej tak to wygląda w moich wyobrażeniach, z realizacją różnie bywa, przebudowuję to miejsce lub znajduję inne.
Twój kąt na pierwszych zdjęciach był zachwycający, ale w obecnym stanie wzrok nie wie na czym się skupić, wszystko jest ciekawe.
Całość jest interesująca, ale kompozycja chyba traci.
Czasami mniej znaczy lepiej.
Oczywiście mógłbyś tam dosadzić kilka roślin, zrobić dziki egzotyczny kąt i efekt byłby wspaniały.
Ale wtedy trzeba wejść do środka, żeby to poczuć. Z zewnątrz może być misz-masz.
W ubiegłym roku wysokie canny i musa basjoo tworzyły niezwykły klimat.
U mnie czasami na podwórzu jest okropny bałagan, w niektórych miejscach w ogrodzie do czerwca prawie nic nie rośnie (canny, miskanty).
Jedne miejsca są więc niezbyt udane, inne wręcz przeciwne.
Zadowolony jestem z kawałka pod czereśnią, gdzie mam zawilce, funkie, paprocie, kokoryczki, itp.
Wszystko tam do siebie pasuje, nie wkładam tam żadnych egzotów.
30% mojego ogrodowego otoczenia jest w miarę skończone. Reszta to proces.