Miałem przyjemność gościć Andresa z żoną Anią. Dziękujemy z Ewą za mile spędzony z Wami czas, mam nadzieję, że nie zamęczyliśmy Was - miłego dalszego zwiedzania.
To był udany weekend w dobrym towarzystwie. My dziękujemy za więcej niż miłe przyjęcie
Dla tych, którzy nie byli jeszcze u Wooliego:
Mnie oczywiście najbardziej podoba się częściowo widoczny na fotce kącik z cytrusami pod ścianą, cycasem, trachycarpusem i phoenixem.
Siedząc pod parasolem czułem się jakbym był 1500 km na południe od Kielc
Na tym zdjęciu Waldek z dumą spogląda w kierunku gunnery:
Świetny wagnerianus w donicy, który prawdopodobnie trafi do gruntu.
Nie zrobiłem zdjęć donic z cytrusami, ale może Wooli pokaże je w odpowiednim wątku.
Przy poprzedniej wizycie byliśmy u Waldka i Ewy popołudniu, a tym razem miałem okazję przekonać się,
że rano i przez większość dnia słońce świeci na cytrusy stojące pod białą ścianą.
Efekt wizualny jest znakomity.
Waldek to człowiek licznych talentów technicznych.
Obejrzałem zabezpieczenia zimowe palm, maszynkę do cięcia styropianu.
Ponadto raczyliśmy się pieczoną przez Wooliego pizzą (a właściwie dwoma
).
(gospodarz wykonał je osobiście od A do Z przynosząc ulgę niestrudzonej gospodyni).
Sobotni wieczór minął w towarzystwie naszych Pań na palmowych (i nie tylko) pogawędkach. Przy napojach chłodzących, gdyż było ciepło.
Gorącą niedzielę częściowo spędziliśmy na rzece płynąc kajakami, a później na rowerach.
W poniedziałek ruszyliśmy w dalszą drogę