Różnimy się podejściem. Ty chcesz jak najwięcej egzotyków jak najmniejszym kosztem pracy (dobrze to widać po ciągotkach do nieomal bezobsługowych bambusów). U mnie z kolei na pierwszym miejscu jest: chcę to mieć. Dopiero potem jest analiza trudności uprawy czy też przechowywania w gruncie/w donicy. Ja, o czym już pisałem, preferuję raczej metody siłowe. Jeśli bardzo chcę coś mieć to jestem gotów wiele dla tego zrobić. Takie różnice są oczywiście cenne, bo gwarantują różnorodność na forum.
To zdjęcie od kilku miesięcy mam na tapecie monitorów:
(źródło:
http://www.fousdepalmiers.fr/html/forum/viewtopic.php?f=12&t=10650)
To zupełnie inny widok niż gąszcz cann i bananowców, ale bardzo przyjemny dla oka.
Południowa Europa to jedno z moich odniesień, a różnorodne polskie parki (Taczanów, Gołuchów, Kórnik) to drugie.
Mój ogród niestety jest mały i otoczony drogą, sklepami. Pola i łąki są dopiero na drugim planie.
Od strony bloków cały czas ogród jest otwarty na widok i mój pierwszy cel to zapewnić sobie choćby częściową izolację.
Mam nadzieję, że bambusy rozwiną się i za 3-4 lata będzie znacznie lepiej.
Mam też więcej dużych miskantów niż rok temu, ale one w tej chwili są ścięte do gruntu.
Takie rośliny mają w sobie wystarczająco egzotyki, by zapewnić im więcej miejsca np. kosztem cann.
Miskanty i bambusy to moje odkrycie sprzed 2 lat. Wcześniej nie miałem o nich wielkiego pojęcia.
Ich atrakcyjność dla mnie jest taka sama jak trachycarpusów.
Mimo, że od ok. 5 lat zajmuję się ogrodem to czasami mam wrażenie, że to nadal jedno wielkie pobojowisko.
We Francji można sobie zrobić tło z szorstkowców i próbować inne bardziej egzotyczne rośliny.
U nas, jak dotąd, szorstkowce są takimi egzotami, a na tło chcę coś ciekawszego niż żywotniki.
Na podwórzu mam sporo niezagospodarowanego miejsca, tam też dałem bambusy, ale na efekt przyjdzie poczekać.
Tworzenie południowego klimatu to jedno. Dla mnie równie ważne jest to, by otoczenie w miarę dobrze prezentowało się przez cały rok.
Jesienią jest w miarę dobrze, gdyż wszystko jeszcze rośnie, ale wiosną, do maja-czerwca, wygląda to trochę jak slumsy.
Na bananowce też trzeba czekać do powiedzmy lipca, ale przynajmniej można je wsadzić do gruntu w kwietniu i mieć spokój.
Dlatego z żalem ograniczam canny i na ich miejsce daję inne rośliny.
Robię to stopniowo, choć wymrożenie części kłączy w garażu trochę ten proces przyspieszyło.
Nie mogę mieć całego ogrodu w egzotach, zwijać go na jesień do piwnicy i garażu, a potem czekać do lipca na bujną roślinność.
Na forach ludzie często pokazują jakieś fragmenty roślin, kwiaty, liście, ale rzadko kiedy całe połacie ogrodu.
Palma jest na swoim miejscu, gdy ma dobre otoczenie. Wtedy jedno uzupełnia drugie.
Natomiast sama palma w nieciekawym położeniu już tak bardzo mi się nie podoba.
Ograniczam nakład pracy na coroczne doprowadzenie ogrodu do stanu używalności.
Nie znaczy to jednak, że chcę ogród całkowicie bezobsługowy.
Jeżeli trzeba to znajduję czas, by kopać, sadzić, przenosić, osłaniać.
Kręgosłup często daje znać o sobie po noszeniu donic. Jak najczęściej staram się używać wózka, ale nie zawsze jest to możliwe.
Widzę, że cały ten wysiłek trzeba ograniczyć.
Podobnie jak Amor nie mam problemu z wykopaniem bananowców.
Większość z nich jestem w stanie samodzielnie wykopać i wstawić do kastry. Zabiera to ok. 10 - 15 minut na kastrę.