Andres, fajny link. Tyle się mówi o przepuszczalności osłon, a tu folia i palmom nic się nie dzieje. Zwłaszcza ten daktylowiec. Sporo widziałem w internecie zdjęć zgniłych daktylowców (głównie na niemieckich forach). O co tu może chodzić? Czemu jednym gnije, a innym nie?
Myślę, że bułgarskie warunki mają tu duże znaczenie.
U nich zima jest krótka, duże mrozy są raz na kilka lat.
Pierwszy rodzaj wilgoci to deszcz lub śnieg, który zatrzymuje się w środkowej części palmy.
Wiadomo: mróz i woda to niedobre połączenie.
Młode waszyngtonie lub phoenixy nie są na to odporne.
Pochodzą z regionów, gdzie bywają mrozy, ale powietrze jest suche.
Drugi rodzaj to wilgoć pod osłonami.
Altana u mnie w domu jest nieogrzewana (2 ściany od domu, 2 ściany przeszkolone), nieocieplony sufit, który jest tarasem.
Jedna warstwa szkła nie chroni przed mrozem, przez 2 okna i 1 drzwi napływa ciepłe wilgotne powietrze z domu.
W rezultacie na zewnętrznych ścianach (szybach) i na suficie co roku jest grzyb.
Woda cały czas skrapla się na szybach.
W tym roku nie było jeszcze lodu na szybach i minusowej temperatury, a grzyby już są.
Zdarza się, że po wniesieniu doniczek na ziemi pojawia się nalot pleśni.
To miejsce nie jest jakimś szczególnym siedliskiem grzybów. Grzybnie są wszędzie dookoła nas.
Po prostu takie są dobre warunki do ich rozwoju.
I takie warunki są pod plastikową osłoną, gdzie nie ma wymiany powietrza.
Jedyny sposób to wyrównać temperaturę i zapewnić obieg powietrza, czyli zrobić duży otwór w osłonie.
Jeżeli trwa to przez kilka miesięcy to palma może zgnić.
Francuzi ciągle piszą o tym, że do waszyngtonii i phoenixów sypią środki grzybobójcze typu miedzian.
Według mnie przy obecnej pogodzie wystarczyłoby zabezpieczenie phoenixa przed wilgocią typu deszcz.
Tak to widzę.
Na martwą przemrożoną tkankę liści palm, sagowców grzyb wchodzi bardzo szybko.
Inną ważną przyczyną "zejścia" może być przemrożenie korzeni: rzadko o tym wspominamy.