Gdzieś w środku zimy, kiedy miała być lekka odwilż, postanowiłem wygarnąć nieco śnieg z mojego cytruska,żeby nie naciskał na gałązki w trakcie topienia się.
Miało być dobrze ale wyszło źle, sam złamałem jedną gałązkę. Najpierw chciałem usztywnić ją ,żeby przyrosła ale była zbyt mocno nadłamana, więc urwałem i wyrzuciłem. ( dwa posty wyżej nawet widać ślad gdzie się złamała)
Po paru minutach podniosłem, wydłubałem patykiem dziurkę w zmarzniętej stercie ziemi po jesiennych pracach, włożyłem gałązkę i położyłem zmarznięty kawałek wydłubanej ziemi. Całość zasypałem śniegiem.
Zapomniałem o tym.
Za jakiś czas śnieg zaczął się topić odsłaniając wszystko. Przydepnąłem dosłownie nogą miękki już kawałek ziemi, żeby nieco ją ugnieść.
Czas płynął dalej... Robiło się już wiosennie, ziemia z gałązką zaczynała przesychać .
Gałązka miała nadal idealny zielony kolor, więc wsadziłem do malutkiej doniczki i postawiłem w całkowitym zacienieniu.
Za jakiś czas robiło się coraz cieplej, wziąłem doniczkę do domu, nałożyłem woreczek foliowy i postawiłem w donicy z fikusem.
Stała tak naprawdę długo i miała przesadnie mokro. Nie wietrzyłem a woreczek był szczelnie założony. Sam się dziwiłem, że nic nie gnije i nie ma pleśni. Ziemia była mocno piaszczysta.
Jakiś miesiąc temu widząc , że kompletnie nic się nie dzieje w żadną stronę, nie wytrzymałem i wywaliłem całość z doniczki.
Bardzo się zdziwiłem, sadzonka miała korzeń długości ok 5cm.
Posadziłem z powrotem do lepszej ziemi i od tego momentu bardzo dbałem o nią.
Post wklejam dziś , ponieważ właśnie zauważyłem małe conieco na szczycie
W taki sposób przypadkowo dorobiłem się nowej roślinki , co mnie bardzo cieszy