To nie tak. Po pierwsze CO2 nie jest jedynym gazem cieplarnianym. Skoro już zostałeś adwokatem diabła (zielonych khmerów, ekonazistów) to podaj proszę jaki jest:
- procentowy udział CO2 w ziemskim efekcie cieplarnianym (biorąc pod uwagę inne gazy cieplarniane), chodzi mi o to jak konkretnie CO2, a nie inne gazy przekłada się na temperaturę, a jak te inne gazy ogółem,
- jaka jest antropogeniczna emisja CO2 wobec emisji ze źródeł naturalnych i jaki jest jest udział w efekcie cieplarnianym,
- jakie zmiany przyniesie postulowana redukcja emisji.
a) Wg
tych panów CO
2 odpowiada za około ~20% efektu cieplarnianego.
PDF m.in.
tutaj.
b) Niewielka. Parę procent. Tyle, że czas "życia" CO
2 jest dość długi. Ogólnie rzecz biorąc obieg węgla w atmosferze był doskonale zbilansowany, a nawet niewielka nadwyżka zaburza ten bilans. Inaczej jest z parą wodną, gdyż cykl hydrologiczny jest stosunkowo krótki.
c) Nic nie zmieni, bo nie wiele z tego chyba wejdzie w życie. Jakoś nie sądze, żeby miała miejsce jakaś znacząca redukcja emisji w najbliższym czasie.
Jeśli chodzi o ostatnie pytanie: jaki sens ma dławienie europejskiej gospodarki skoro na przykład rozpędzona gospodarka Chin (PKB per capita rośnie o ponad 10% rocznie) ma potężne zapotrzebowanie na energię i limitami się nie przejmują. W Chinach co tydzień(!) oddaje się do użytku nową elektrownię węglową o mocy 1000 MW (artykuł).
Dlatego właśnie sądzę, że żadne redukcje emisji nie nastąpią. Może co najwyżej spowolnienie tempa wzrostu tych emisji. Zauważ, że nigdzie entuzjastycznie się nie wypowiadam na temat handlu emisjami, czy tez ogólnej polityki prowadzonej w tym względzie.
Mam gdzieś w domu raport energetyczny firmy BP (w pdf). Wydobycie rośnie cały czas. Zatem peak oil trwa non stop. Wbrew wrzaskom ekonazistów wydobycie tych wstrętnych paliw kopalnych nie spada. I nic dziwnego. Potrzebujemy coraz więcej energii. Przesuwamy się mozolnie do przodu w skali Kardaszewa. To nieuniknione. W niedocenianym średniowieczu przyczyniło się do tego chomąto i nasiębierne koło wodne. Teraz póki fuzja nie jest jeszcze opanowana, a elektrownie jądrowe budzą nieuzasadnione obawy - jaka jest alternatywa dla paliw kopalnych? I czym napędzać samochody?
Paliwa kopalne wieczne nie są, w końcu się wyczerpią. Wcześniej przyjdzie taki czas, kiedy ich wydobycie stanie się strasznie drogie. Dobrze by było w końcu tą fuzję opanować
Co do elektrowni atomowych to obawiam się, że rozwój w tej dziedzinie został niepotrzebnie zahamowany na wiele lat.
Jeśli chodzi o tzw. modele klimatyczne. Według mnie są niewiele warte. Oczywiście uważam, że warto się nad nimi pochylać, tworzyć je i rozwijać. Natomiast za niedopuszczalne uważam podejmowanie ważkich decyzji w oparciu o nie. Kiedyś pewnie będą dobre. Obecnie są wg. mnie funta kłaków nie warte jeśli chodzi o prognozy.
Czym są owe modele. Prof. Jaworki napisał gdzieś, i z czym się całkowicie zgadzam, że są niczym innym jak zmatematyzowaną opinią pewnych osób jak wg. nich działa klimat. Dam Ci taki przykład. Mamy pomiar w postaci punktów X i Y, który opisuje jakąś zależność. Weźmy pod lupę dwie funkcje:
f(x) = 1/(1 + x)
f(x) = e-x
Obie mają dość podobny przebieg i choć tego nie sprawdzałem to pewnie można to dobrać parametry, że w danym zakresie [a, b] ich przebieg będzie nieomal taki sam. Natomiast niekoniecznie w zakresie [b, c]. I teraz nasz klimatolog układa sobie funkcje i obwieszcza, że ma model klimatu, bo w zakresie, który już ma (dane archiwalne dot. klimatu) jego funkcja ma wysoki współczynnik korelacji. Prognozuje więc dalej i wychodzi mu temperaturowa apokalipsa. Wszystkie pingwiny i białe niedźwiedzie trzeba ewakuować do zoo. Tymczasem jest to bzdura, bo użył pierwszej funkcji, a nie drugiej, której nawet istnienia nie podejrzewał. Oczywiście to tylko przykład. Chodzi mi o samą ideę.
Prof. ma chyba bardzo mierne pojęcie o klimacie. Świadczy o tym chociażby jego pdf, który gdzieś tu krążył. Moje najbardziej lubiane kwestie wypowiedziane przez Jaworowskiego to:
- “zima r. 1995 (-5,3oC) była ponad sześciokrotnie zimniejsza niż w r. 1797 (-0,8oC). (...) Natomiast zima roku 2006 kiedy średnia temperatura na Okęciu wynosiła -3,9oC, była prawie pięciokrotnie chłodniejsza niż w r. 1797.”
- U Wildsteina:
“Od roku mniej więcej 2000 klimat nam się oziębia (...) Mniej więcej 5 lat po wzroście temperatury wzrasta dopiero CO2 w atmosferze i odwrotnie, jak się ochłodzi, to około 5 lat później spada”
Ogólnie byłbym ostrożny w cytowaniu Jaworowskiego.
Co do modeli klimatycznych sprawa wcale taka prosta nie jest. Ogólnie słabo się znam na GCM-ach, ale wiem że bardzo dobrze się sprawdzają przy zdarzeniach nagłych (vide Pinatubo). Dobrze też się zachowują przy symulacji zjawisk przeszłych (zmiana orbity, glacjały i interglacjały).
Znacznie lepiej wypowiedziałby się tutaj fizyk atmosfery. Trochę tego jest tutaj:
http://doskonaleszare.blox.pl/2010/11/Troche-o-GCMach.htmlSporą wiedzę na ten temat ma też bodaj prof. Szymon Malinowski, tyle że on się bardziej chmurami zajmuje.
Przecież ziemska maszyneria klimatyczna jest bardzo skomplikowana. To szereg bardzo wielu sprzężeń zwrotnych. Dam takie przykłady.
Sprzężenia wzmacniające GO:
- albedo Ziemi spada gdyż topnieją lodowce, których albedo jest wysokie,
- wyższa temperatura to większe parowanie czyli kurczą się pustynie, a teren pokryty roślinnością ma niższe albedo,
- większe parowanie to również większe zachmurzenie, nie bez kozery pokryta gęstymi chmurami Wenus jest tak gorąca ponieważ chmury mają wysoki współczynnik cieplarniany,
- para wodna jest gazem silnie cieplarnianym (bardziej niż CO2), a cieplejszym powietrzu jest jej więcej.
Sprzężenia osłabiające GO:
- albedo Ziemi rośnie gdyż dzięki większemu parowaniu i opadom rozrastają się lodowce,
- kurczenie się pustyń powoduje, że ich pył nie nie jest nawiewany na lodowce - albedo rośnie,
- większe parowanie to również większe zachmurzenie, a chmury mają wysokie albedo.
To oczywiście tylko okruch tego co dzieje się w przyrodzie. I teraz trzeba by wiedzieć, które procesy przeważą ostatecznie nad innymi - to absolutnie niemożliwe.
Klimat jest znacznie mniej skomplikowany, niż pogoda. Przy założeniach które podniosłeś wydaje się cudem, że GFS jest w stanie stosunkowo poprawnie wyliczyć położenie układów barycznych na 120 godzin do przodu.
Zupełnie nie zgadam się, że jak jest cieplej to jest źle. Jest dokładnie na odwrót. Wyższa temperatura to wzrost biomasy. Czyli jedzenie jest tańsze. Pustynie się kurczą, a strefy wegetacji przesuwają się na północ. Zupełnie odwrotnie byłoby przy ochłodzeniu. To byłoby zmniejszenie się biomasy. Czyli przy obecnej ilości ludzi na świecie - kryzys i konflikt o globalnej skali.
Wzrost biomasy kosztem spadku ilości mikroelementów w tejże biomasie. Dany gatunek roślin nie będzie się rozrastał, on będzie się przemieszczał. Miejsce jednych gatunków zajmą inne. Wiemy to, bo to obserwowaliśmy w czasie przejść glacjał/interglacjał. Problem polega na tym, że wtedy jak na danym obszarze zabrakło jedzenia, lub z powodu suszy nie dało się niczego uprawiać to się po prostu zwijało obozowisko i ruszało dalej. Co najwyżej spacyfikowało się plemię mieszkające tam, gdzie chcielibyśmy mieszkać my. Teraz, jeśli strefy wegetacji zaczną się przesuwać możemy mieć jedynie nadzieję na w miare spokojne przetrwanie okresów przejściowych, zanim gospodarki krajów zdążą się przestawić.
Parę dni temu czytałem artykuł, że mamy w Polsce za mało CO2. Lasy ponoć na tym cierpią.
Nie zastanowiłeś się, jak te lasy w takim razie przetrwały te lata, kiedy CO
2 było znacznie mniej?
I jeszcze pytanie: czy jako zwolennik antropogenicznego GO interesowałeś się czy na Marsie się nie ociepla? Pytam poważnie.
Interesowałem się. Również się zainteresowałem, co jest głównym motorem zmian klimatycznych na Marsie. Wpierw się zastanawiałem jak można wysnuć tezę o zmianach klimatycznych na innej planecie na podstawie dwóch zdjęć (z 1977 i 1999). Potem się zastanawiałem, jak można to odnosić do naszej planety, skoro ten słynny Fenton (i inni również) za zmiany klimatyczne na Marsie obwiniają pył.
http://www.nature.com/nature/journal/v446/n7136/abs/nature05718.htmlOczywiście do mainstreamu przedostała się jedynie informacja iż "na Marsie się ociepla". Bez zbędnych szczegółów.
Inne planety to jeszcze lepsza historia. Analiza klimatu planet zewnętrznych mija się póki co z celem. Nawet na Jowiszu rok trwa już bodaj 12 naszych lat, a więc od początku jakichkolwiek realnych obserwacji minęły tam zaledwie 3 lata. Z jeszcze zabawniejszych rzeczy, to jako argument "to Słońce" podnoszono ocieplenie na Trytonie
http://www.nature.com/nature/journal/v393/n6687/abs/393765a0.htmlNo, ale że to zmiany sezonowe to już przemilczano.
No i dygresja. Zawsze mi się podobał ten fragment z książki Stachlewskiego:
"“Według przewidywań innych badaczy naturalny, cykliczny charakter przebiegu wielu elementów meteorologicznych wskazuje na odmienny kierunek zmian klimatu w najbliższych dziesięcioleciach. Są również tacy, którzy uważają, że należy oczekiwać spadku średniej temperatury powietrza nad naszą półkulą w związku z przebiegiem wiekowego cyklu aktywności słonecznej i że czynniki antropogeniczne nie będą w stanie zmienić tego procesu."
Od tamtej pory (1978 na podstawie literatury z circa 1975) nie wiele się zmieniło. Mimo iż od tamtego czasu aktywność słoneczna nieco spadła (najwyższa była pod koniec lat 50-tych), temperatury wzrosły. Nie przeszkadza to np. prof. Jaworowskiemu wyśmiewać niektóre prognozy z lat 70-tych i jednocześnie dawać prognozy identyczne na przyszłe 10-lecia.
Za 30 lat ktoś odkopie "Idzie Zimno" z Polityki i będzie się upierał, że w 2008 panował naukowy konsensus co do globalnego ochłodzenia.