Marcin , a czym jest archipelag hawajski?. Toż to apogeum perścienia ognia . Nigdy nie brał bym na poważnie stężeń CO2 z tamtego regionu w danych krótkich interwałach czasowych .
Znaczy sądzisz, że ci Amerykanie to głupki i nie wiedzą jak zrobić to tak, by wyeliminować potencjalne problemy z emisją z wulkanów?
Oczywiście globalne pomiary wskazują to samo:
http://www.esrl.noaa.gov/gmd/ccgg/trends/global.htmlA tak to wygląda w naszej okolicy
A dlaczego? Dlaczaego tak jak teraz jest najlepiej. A gdybyśmy, żyli przykładowo w XVIII wieku i była by podoba sytuacja związana z ociepleniem to też byś twierdził, że najlepiej jest tak jak jest teraz? Czyli w XVIII w ?.
Oj na pewno nie
Szczególnie w czasie gdy na Ziemi Lubuskiej w maju potrafił spaść łokieć śniegu
Co do artykułu o wulkanizmie, to powiem szczerze mam mieszane uczucia. Nie chce mi się w to wierzyć. Jak wogole się bada antropogeniczną emisje Co2?
Było gdzieś o tym na CDIAC. Teraz nie mogę znaleźć, ale np. tutaj częściowo wyjaśniają w stosunku do Chin
http://cdiac.ornl.gov/trends/emis/tre_prc.htmlPrzyznam szczerze, że taki niemal, że liniowy wzrost bardziej by pasował do emisji CO2 z oceanów jak od działalności człowieka. Dodatkowo ten cykl roczny. Maksimum w kwietniu, zaraz po wiosennym przesileniu może świadczyć, że wtedy średnia temperatura wody na Ziemi jest największa. Teraz ktoś mi może powiedzieć, że chwila chwila. Przecież kąt 90 stopni na równiku jest też we wrześniu. Tu pojawia się pytanie czy lokalizacja stacji pomiarowej ma tu jakiś wpływ. Czy stacja na półkuli południowej też by reprezentowała taki przebieg roczny?
Źle podchodzisz do sprawy. Po pierwsze - w takim ładnym trendzie nie ma nic dziwnego. Dane przedstawiają poziom
dobrze wymieszanego CO2.
Emisje rosną w ładnym trendzie. Trend wzrostu CO2 jest słabszy niż w przypadku emisji najprawdopodobniej dlatego, że w miarę wzrostu stężenia CO2 oceany pochłaniają część tej nadwyżki (dlatego obserwujemy ich zakwaszanie).
http://en.wikipedia.org/wiki/Ocean_acidificationW drugim przypadku robisz poważny błąd wiążąc roczny cykl CO2 z temperaturą. Nic bardziej mylnego, gdyż związany jest on z wegetacją. Ponieważ kontynenty nie są rozmieszczone równomiernie, tylko lwia ich część znajduje się na półkuli północnej, globalne maksimum wegetacji przypada na lato/jesień. Wtedy również rośliny pochłaniają najwięcej CO2 z atmosfery. Od października listków na drzewach coraz mniej, stąd stężenie CO2 zaczyna rosnąć (rośliny pochłaniają go mniej).
Kolejne pytanie jest takie czy, jeżeli człowiek generuje większość Co2 to czy te zmiany roczne nie powinny być mniejsze? Bądź może wcale ich nie powinno być. Osobiście uważam, że wzrost temperatury wody pociąga za sobą wzrost stężenia Co2 w atmosferze a nie odwrotnie. Wiadomo przecież, że w zimnej wodzie więcej rozpuszcza się Co2 a gdy temperatura wody rośnie ten Co2 uwalnia się do atmosfery. Co o tym myślicie?
Po pierwsze - jak już wspominałem nie temperatura jest odpowiedzialna za cykl roczny. Po drugie, gdyby za ten wzrost odpowiedzialne były oceny, to musiałbyś wyjaśnić parę rzeczy:
1) Dlaczego wykres jest taki ładny? Powinien przecież mocniej reagować na między roczne zmiany temperatury oceanu (w rzeczywistości reaguje, ale na poziomie 1 ppm).
2) W czasie interglacjału eemskiego było globalnie cieplej niż obecnie, jednak stężenie CO2 było niższe. Dlaczego?
3) Dlaczego obserwujemy zakwaszenie oceanów? H2O + CO2 ⇌ H2CO3, czyli kwas węglowy. Czy jeśli oceany emitują CO2, a nie pochłaniają, to czy nie powinny być bardziej zasadowe?
4) Skąd się bierze efekt Suessa?
http://en.wikipedia.org/wiki/Suess_effect