20 palm o takiej wysokości raczej nie zdołam osłonić.
Ale 1-2 czemu nie? Panowie z zieleni miejskiej chętnie przyjadą podnośnikiem założyć osłonę.
Z drugiej strony rzeczywiście nie możemy bez obaw myśleć o palmowym gaju we własnym ogródku.
Moje podejście jest takie:
Obecnie mam 3 szorstkowce w gruncie, ale w donicach kilkanaście kolejnych, z czego 10 wsadzę do gruntu w ciągu 3-4 lat.
Sądzę, że po kolejnych 15 latach nie będę w stanie osłonić tych wszystkich szorstkowców.
Wtedy skupię się na 2-3, a pozostałe może przeżyją, może nie.
Do tego czasu (czyli np. 2025 - 2030 r.) będziemy coś więcej wiedzieć o ewentualnym ociepleniu klimatu
(wiadomo, liczą się przede wszystkim łagodniejsze zimy).
W 2030 r. będę miał 56 lat
Wiedząc, że część palm jest już wysoka i trzeba będzie je pozostawić same sobie zacznę sadzić kolejne.
Jeżeli te duże padną młode przejmą pałeczkę.
W ten sposób palmy w ogrodzie będą zawsze, ale niekoniecznie te same.
Dlatego nie myślę o dużej ilości waszyngtonii, daktylowców (choć są piękne).
Może jakaś jubea...
To oczywiście wszystko takie bujanie w chmurach.
Być może za 10 lat będę się z tego śmiał, a może będę miał kilkanaście szorstkowców w ogrodzie.
Poza tym nigdy nie wiadomo, co nas czeka, co się wydarzy.
Patrząc na to ile energii i czasu wymaga wykopywanie bananowców, cann, wnoszenie donic,
a w szczególności wysadzanie tego wszystkiego do gruntu na wiosnę (canny są pracochłonne, a efekty widać dopiero w lipcu) myślę sobie, że za jakiś czas skupię się na takich kilkunastu takich palmach.
Właściwie to wolałbym poświęcić tydzień jesienią i tydzień wiosną na montaż/demontaż osłon z szorstkowców, niż na canny.
(to odrębny temat do dyskusji: na czym się skupić i ile mieć tych wszystkich różnych egzotycznych