Bambusy da się usunąć mechanicznie, żadna chemia nie jest potrzebna.
To nie jest prawdziwie problematyczna roślina jak rdestowiec lub barszcz.
Trzeba ściąć tyczki, za rok wyjdą kolejne, pozwolić im wypuścić liście, znowu ściąć.
W końcu powinny przestać odrastać.
Pozostają jeszcze kłącza pod ziemią, które w starej, rozrośniętej kępie tworzą strukturę podobną do zbrojenia betonu.
Szybko można zrobić to koparką. Silne połączenie kłączy sprawia, że daje się je wypruć z ziemi.
Siłą własnych rąk też da się, ale jest to męczące i czasochłonne.
Potem coś trzeba z tymi kłączami zrobić, ja mam maszynkę do mielenia gałęzi i zamieniam je w ściółkę.
Usunąłem już bissetiego, intensywnie kopię, tnę i ograniczam rozrost kłączy nudy.
Wywaliłem indocalamusa, ale on jeszcze u mnie wróci, tyle że do innego ogrodu.
Przesadziłem duże kępy rufy, ostatnio namęczyłem się przy KR 5287.
Da się to zrobić, ale wymaga wysiłku fizycznego (lub minikoparki) i dobrego sprzętu (połamałem kilka słabych szpadli).
Pozostawione samym sobie kępy bambusów nie wyglądają atrakcyjnie. Powstaje nieład, stare tyczki leżą na płasko lub pod kątem, nie idzie nawet przejść.
Pseudosasa japonica u Kingi taty to osobny przypadek, bo ten bambus jest bardzo bałaganiarski.
Bambusy wymagają, moim zdaniem wyeksponowania.
Wprawdzie dążę do uzyskania jak najwyższych i najgrubszych tyczek, ale liczy się też to co widać.
Dlatego podcinam liście w dolnych partiach tyczek, usuwam najstarsze (na ogół najcieńsze tyczki), wyrywam (u niektórych) kłącza, które idą nie tam, gdzie chcę je zobaczyć.
Przykłady użycia bambusów na bardzo małej powierzchni widać u mojego znajomego Anthonego we Francji.
Byłem w jego ogrodzie i już wtedy zwróciłem uwagę na efekt jakie daje choćby kilka starannie dopracowanych pędów, np.
tutaj i
tutajWczoraj wyciąłem 3 pędy parvifolii, o grubości ok. 2 cm, które rosły w poprzek kępy.
Kilka rosnących nowych (i grubszych) tyczek zaczynało się przez nie odchylać, a za rok-dwa nie mógłbym już tam ręki włożyć.
Na pewno to trochę osłabiło bambusa (wyciąłem 3 z ok. 60), ale chyba nieznacznie.
Bambusami po prostu trzeba się zajmować na bieżąco: aby wyeksponować ich urodę i nie dać się zarosnąć.
Bambusy mają swoich przeciwników, ale też i miliony entuzjastów.
Jeżeli ktoś nie czuje mięty do bambusa to nic na to nie można poradzić.
Trzeba iść swoją drogą