Greg opisywał rozmarażanie szorstkowców pod plandeką.
U mnie problem był nieco inny: flizelina była założona przed nadejściem deszczu,
ale zamarzający deszcz utworzył skorupę, której nie mogłem rozbić.
Nałożyłem więc wąż na zamarzniętą flizelinę, a potem dałem na to 2 kolejne warstwy.
W krótkim czasie zaczęła płynąć woda i powstały takie oto sople:
Przed domem nocą (w rzeczywistości jest znacznie więcej światła od oświetlenia ulicznego):
W niedzielę robiłem kolejne pomiary.
Na początek czujnik zewnętrznej tempertury włożyłem do opon z małymi trachycarpusami fortunei "bułgaria".
Ta osłona stoi obok opisywanego powyżej (małego) sarkofagu i jest połączona tym samym przewodem, grzana 1 m węża świetlnego.
Czyli grzejąc sarkofag 1 m węża grzeję obok opony kolejnym 1 m węża.
Odczekałem aż temperatura ustabilizuje się i zmierzyłem przebieg temperatur.
Zaznaczyć trzeba, że ok. godz. 11.00 sarkofag był otwarty przez ok. 4 minuty, a opony tylko przez kilkadziesiąt sekund, na czas włożenia czujnika,
który trafił na dno osłony z opon i nie miał kontaktu z wężem.
Rejestrator temperatury, automatycznie zapisujący dane co 1 godzinę trafił do opon z 3 trachycarpus princeps (gdzie pozostał do następnego dnia).
Pozbawiony czujnika temperatury na zewnątrz wziąłem dane z Davisa w Marszewie (ok. 8 km ode mnie).
Wnioski:
Opony B (bułgaria) znacznie lepiej trzymały ciepło, niż opony P (princeps).
W tej chwili nie jestem w stanie podać rozmiaru opon, ale najwyraźniej jedna osłona drugiej nie jest równa (do tego wiatr, na który były narażone opony P)
W pierwszej kolejności chciałem zobaczyć, czy nie ma dużej rozbieżności pomiędzy sarkofagiem i sąsiednimi oponami B.
Chodzi o to, że są na jednym kablu i mogło zdarzyć się, że w jednej osłonie temperatura będzie rosła szybciej, niż w drugiej.
Mogłoby to doprowadzić do przegrzania roślin.
Takiej rozbieżności jednak nie stwierdziłem.
Po obiedzie zrobiłem kolejne doświadczenie: o godz. 16:20 wyłączyłem ogrzewanie w sarkofagu/oponach B oraz w kąciku sabalowym (opony P).
Jednocześnie czujnik z opon B wrócił do pomiaru temperatury zewnętrznej, czyli opon B w tym przypadku nie mierzyłem.
Pomiar zakończyłem o północy (odczyty co 15 minut).
O północy, przy zewnętrznej temperaturze ok. -10°C, było -1,5°C w sarkofagu i -2,0°C w oponach P (kącik sabalowy)
O północy włączyłem ogrzewanie kącika sabalowego (opony P), a sarkofag i opony B pozostawiłem bez ogrzewania.
Rano o godz. 7.00 było -2,5°C w sarkofagu przy temperaturze nocnej na poziomie -10°C.
Uważam, że to całkiem dobry wynik.
Po 15 godzinach od "awarii" prądu, przy -10°C na zewnątrz, temperatura spadła do bezpiecznego dla szorstkowców poziomu -2,5°C.
Oczywiście przy niższej temperaturze początkowej w środku i jeszcze niższej na zewnątrz uzyskana wartość mogłaby oznaczać zagrożenie.
Ale w tym wypadku tak nie było.
Nie chciałem zostawiać całego kącika sabalowego bez ogrzewania dokładnie o północy włączyłem ogrzewanie.
Dzisiaj rano odczytałem dane i zestawiłem dane z dnia i nocy.
Widać dodatnią temperaturę w dzień, załamanie po "awarii" prądu i odbicie po jego przywróceniu o północy.
Gdy wyłączałem prąd w oponach P było -2°C (-10°C na zewnątrz), a -1,5°C w sarkofagu.
Rano o godz. 7.15 w oponach było +0,6 (nad ranem temp. wahała się tam o 0,3 do 0,5).
Spodziewałem się trochę lepszego wyniku.
Całą noc wiał zimny wiatr. Gdy wychodziłem włączyć ogrzewanie w kąciku sabalowym znalazłem 1 warstwę flizeliny z Hiszpanki leżącą na ziemi.
Chyba naruszyłem konstrukcję wkładając i wykładając rejestrator.