Sezon 2010Dotychczas uśmierciłem ok. 15 palm.
2 karłatki
7 wagnerianusów
5 fortunei
Ponieważ wykopałem wszystkie palmy, które padły miałem okazję sprawdzić korzenie.
Wyglądały prawidłowo. Zatem osłona z ok. 20 cm warstwy liści wystarczyła do ich osłonięcia.
Do osłonięcia szorstkowców postanowiłem użyć dotychczasowej osłony zrobionej dla sagowców:
opony wypełnione wełną mineralną + szyba na górze + worek na całość (z otworem pod szybą).
Na próbę zwinąłem liście t. fortunei (nowy nabytek wsadzony latem 2010) i nałożyłem opony 17 calowe.
Nie byłem pewien, czy przejdą. Gdyby się nie udało musiałbym szukać innego sposobu.
Każdy liść zwinąłem osobno, następnie liście wyprostowałem i związałem razem.
Na szybie dodatkowa, dokładana, opona wypełniona materiałem.
Całość przykryta workiem foliowym z wyciętym otworem.
Opony usztywnione 2 kołkami.
Na zewnątrz dookoła opon suche liście, wokół palmy żwir
Zdjęcie z próby
Po założeniu osłony całość wygląda tak:
Najwyższy punkt to ok. 190 cm
Opony wypełnione wełną, dolna część pnia dodatkowo owinięta wełną (zostaje niewiele miejsca wokół).
W środkowej części trochę wypełnienia z agrowłókniny, potem więcej wolnej przestrzeni (w późniejszym okresie usunąłem agrowłókninę z dolnej części.
Na górze jedna warstwa agrowłókniny, potem szyba i dodatkowa opona osłaniająca od góry.
Tak do wyglądało po zdjęciu opony i szyby.
A tak po zdjęciu włókniny widocznej na zdjęciu powyżej:
W środku było sporo wolnej przestrzeni, w której znajdowały się lampki choinkowe.
Starałem się je dać jak najniżej, ale ponieważ do ich założenia mogłem zdemontować tylko połowę opon na dole było mniej lampek
(potem zdemontowałem całość, wyjąłem dolną agrowłókninę i rozwinąłem lampki)
Z tego samego powodu kabel przechodził przez górę, a nie od dołu.
(w lutym po ponownym nałożeniu osłony kabel dałem od dołu)
Lampki sterowane termostatem ustawionym na temperaturę ok. 5°C.
W czasie pierwszej fali mrozów lampki były tylko w górnej części i wówczas włączałem i wyłączałem je na podstawie wskazań bezprzewodowego termometru.
Przykładowo:
Wieczorem o 22.00 były 4°C w środku i -10°C na zewnątrz.
Rano o 7.00 było ok. 10°C w środku i - 14°C na zewnątrz
W tak ograniczonej przestrzeni temperatura rosła powoli, ale nieustannie i trzeba było wyłączyć.
Mała palma (wagnerianus, który przeżył 2009/2010)
Gorzej było z małą palmą, opatuloną agrowłókniną z niewielką wolną przestrzenią.
Po 1,5 godzinach grzenia lampkami musiałem je wyjąć, gdyż w środku było bardzo gorąco, plastik na lampkach prawie się zaczynał topić: bardzo niebezpieczne.
Dlatego na kilka dni zostawiłem tylko ochronę pasywną,
Przy lekkim plusie wyjąłem wszystkie "wnętrzności" i została tylko wełna w oponach.
Powstała w ten sposób studnia z małą palemką na dnie.
Owinąłem ją siatką, na której rozmieściłem lampki.
W środku dałem też kijek bambusowy, który podtrzymywał lampki nad palmą.
Na to sporo agrowłókniny, gdyż na tej palmie nie było górnej opony wypchanej wełną)
Dzięki wolnej przestrzeni (opony 14 i 16 cali) i termostatowi nie było ryzyka przegrzania.
Czujniki bezprzewodowe miałem w każdej palmie oraz na zewnątrz.
Tym samym siedząc w domu cały czas widziałem temperaturę w najważniejszych miejscach.
-----
Duży fortunei dnia 10 stycznia 2011 po zdjęciu osłony :
Czas na podsumowanie :Palma została ostatecznie odkryta dnia 2 marca 2011. Osłony definitywnie schowane do garażu.
Osłona założona w ostatnich dniach listopada. Ostatecznie usunięta 2 marca. W międzyczasie zdejmowana i zakładana:
Osłona 40 dni + 10 dni bez + 14 dni z osłoną (bez ogrzewania) + 10 dni bez + 18 z osłoną i ogrzewaniem (luty bardzo chłodny).
Łącznie ok. 72 dni z osłoną, a 20 dni bez osłony.
O ile nie robi się tego pod presją czasu i w złych warunkach meteo to zakładanie i zdejmowanie nie jest uciążliwe.
2 marca, kilka minut po zdjęciu osłony.
Ziemia wokół palmy pod osłoną nie była zamarznięta.
Wagnerianus też przeżył, spaliły się 2 liście, gdy nie było termostatu.
Małego fortunei i jednego małego wagnerianusa, które przeżyły poprzednie zimy wykopałem jesienią 2010.
Są w dobrym stanie, korzenie zdrowe, liście skarłowaciałe, ale OK.
Nie chciałem ryzykować ich straty, nie rosły też w dobrym miejscu.