Fajnie, że dołączyłeś do miłośników gunnery na naszym forum
Andres, a ja z kolei się cieszę, że mogę być z wami
Bardzo cenię Twoją wiedzę na temat tej rośliny. Jak mnie pamięć nie myli, to chyba właśnie Ty Andrzeju parę lat temu na innym forum (jako pierwszy w Polsce) poruszyłeś problematykę mylności gatunków (tinctoria -> manicata) sprzedawanych w sklepach ogrodniczych. Myślę, że od każdego (wcześniej nieuświadomionego) pasjonata tych roślin (takich jak i ja
) za wyjawienie pewnej skarbnicy wiedzy należą Ci się wielkie podziękowania, dlatego też to czynię i dziękuję
Zauważyłem, że ograniczasz obszar wokół gunnery falistym plastikiem.
Gunnera ma stosunkowo płytkie korzenie, ale rozchodzą się one na boki.
U mnie można je znaleźć co najmniej na 60 cm od rośliny, a dalej nie kopałem.
Obecnie podlewam ją na szerszym obszarze, a nie tylko wokół kłodziny.
Jeśli chodzi o mój ogródek, to ten falisty plastik służy tylko jako ogranicznik przerastania trawy i jako granica dzieląca tinctorię od manicaty. W kierunku oczka wodnego rośliny mają sporą wolną przestrzeń. Natomiast te betonowe krawężniki, widoczne na zdjęciach, chronią tylko przed najechaniem kosiarki
Ostatni czasy zastanawiam się, czy by tej tinctorii późną jesienią nie przedzielić. W ciągu jej 5 lat w gruncie -> strasznie się rozrosła na boki. Staje się to bardzo problematyczne przy jej okrywaniu na zimę. Co byście radzili ?
Z kolei w ogródku u mojej narzeczonej dzieje się całkiem inna opowieść. Ten falisty plastik również służy jako ogranicznik przerastania trawy, ale to jeszcze nie wszystko. Obie gunnery są wkopane do ziemi w wielkich donicach. Parę lat temu z moim przyszłym teściem zaobserwowaliśmy, że coś niedobrego dzieje się z jego gunnerą tinctorią. Moja się rozwijała a jego stała jakby to w miejscu. Wypuszczała w sezonie parę niewysokich liści i na tym się kończyło. Po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że u jego gunnery nieszczęsne nornice musiały podjadać korzenie. I też tak było. Do dnia dzisiejszego niemożna ich zbytnio sukcesywnie wytępić, ponieważ obok działki są wielkie chaszcze i nieugory. Stąd też te donice. Dopiero od chwili zmiany, gunnera ruszyła ze wzrostem. Przyszłościowo obie gunnery mają być posadzone w całkiem innym miejscu -> nad oczkiem wodnym, dlatego też obecny stan ich położenia jak na razie jest tymczasowy.
W sezonie wzrostu ziemia wokół manicaty musi być mokra, przesycona wodą. Lekko wilgotna nie wystarczy.
Mimo to upalenie liści może się zdarzyć w najbardziej gorące dni, pomimo stałego dostępu do wody.
Na południu Francji nie są w stanie utrzymać tej rośliny. Szybko ginie.
Mamy więc możliwość uprawiania wyjątkowego egzotu
W takim razie bardziej muszę uważać z moimi gunnerami. Praktycznie przez cały dzień są w pełnym słońcu. Tylko popołudniu z około 2 godzinki przykrywa je cień od orzecha włoskiego. Stąd też może wynikać pewna rozłożystość mojej Tinctorii kosztem wysokości. Natomiast u narzeczonej obie gunnery mają słońce do 14, max 15.
Cieszy mnie też użycie jednego ze standardowych odnośników wielkości używanych na tym forum. Tylko marka jakaś dziwna.
Mam prośbę o stosowanie w miarę możliwości rozdzielczości 800x600 (w przypadku zdjęć o aspekcie 4:3). Większe zdjęcie to zdjęcie, na którym więcej widać. Jeśli chodzi o działy typowo fotograficzne to ja wrzucam tam od jakiegoś czasu nawet 960x720.
Dzięki, będę miał na uwadze. Zazwyczaj do zdjęć używam ImageShack®, jakoś się do niego przyzwyczaiłem
Napisałeś, że Twoja pierwsza manicata padła prawdopodobnie od grzyba. Interesuje mnie skąd taki wniosek. Oglądałeś korzenie po jej wykopaniu? Choć zmagam się z choroba grzybową liści to nie spotkałem się z chorobą grzybową korzeni. Jak to wygląda?
Jako ogrodowy uczeń sugeruję tylko taką tezę, bo tak naprawdę do dnia dzisiejszego nie wiem co mogło być jej przyczyną. Gdy roślina już całkowicie padła, odkopałem ją i sprawdziłem owe korzenie. Tak naprawdę korzeni nie było, tylko widok pleśni i zgnita woń. Wykluczam tu jakąkolwiek działalność nornic. Tak naprawdę, to ta choroba zaczęła się od liści. Prawdopodobnie mączniak rzekomy, bo na liściach pojawiły się takie wypalające białe plamy, a po czasie liście zaczęły się strasznie deformować. Wykluczam tu również jakąkolwiek działalność przenawożenia czy nawet przelania wodą. Latałem wokół tej gunnery jak przy małym dziecku. Wielokrotnie stosowałem preparat grzybobójczy o nazwie Dithane -> w roku 2011 poskutkował, w 2012 już nie. Troszeczkę żałuję, iż z roku 2010 na 2011 przesadziłem ją w inne miejsce. Kiedyś w tym miejscu był warzywniak i rosły ogórki, a one jak wiadomo są podatne na mączniak rzekomy. Być może przesadziłem ją w jakieś siedlisko bakterii, Bóg jeden wie.
Tutaj jest parę archiwalnych zdjęć tej utraconej manicaty (niestety mała rozdzielczość):
rok 2010
rok 2011
rok 2012