Jakiś czas temu wymyśliłem sobie, że chciałbym mieć gerberę i uprawiać ją całorocznie w doniczce. Motywacją były piękne kwiaty, które bardzo mi się podobają. Szukałem w internecie informacji o uprawie doniczkowej gerbery. Co prawda na forumogrodniczym.info jest trochę o tej roślinie, ale nie znalazłem nic co by mnie usatysfakcjonowało. Okazja trafiła się w marcu, kiedy do Lidla rzucili sadzonki. Oczywiście z Holandii.
Postanowiłem zatem spróbować i za symboliczną cenę 9 zł stałem się posiadaczem gerbery. Miała wtedy ze dwadzieścia liści i kwitła. Nowy nabytek dałem do pomieszczenia o temperaturze 18-20 C i tak sobie stała przez około trzy tygodnie. Potem zaczęła marnieć w oczach. W ciągu kilku dni straciła prawie wszystkie liście. Myślałem, że już padnie, ale jednak się to nie stało. Zostało jej kilka liści (może z 4-5). Jak sądzę był to szok po przeniesieniu rośliny z miejsca intensywnej uprawy do domu. Roślina jakoś się zebrała.
Wygląda mi to, że gerbery są dość delikatne, bo kolejny szokiem dla niej było wyniesienie jej na dwór (gdzieś chyba w połowie czy pod koniec maja). Oczywiście na początek dałem ją do pełnego cienia. Znów straciła kilka liści, które z wielkim mozołem udało jej się w międzyczasie wypuścić. Jakiś czas temu zauważyłem, że chyba wreszcie wskoczyła na właściwe tory, bo liście, które wypuściła na dworze wydają mi się mocniejsze od tych domowych. Ku swojej radości zauważyłem też trzy pąki. Ciekawe jak bardzo rozrośnie się do końca sezonu. Mam zamiar ją zimować w temperaturze około 16-18 C.