W dniu 28 kwietnia rozebrałem mój domek. Ze stanu butii capitata po zimie nie jestem zadowolony. Jak była związana agrowłóniną w domku to wyglądało to lepiej. Sporo jest w tym moje winy. Chodzi mi o dwie grudniowe noce (
20 i 21 grudnia) podczas których temperatura na zewnątrz spadła do blisko -10 C, a w domku nie było ogrzewania. Był to jednak spadek incydentalny. Ogrzewanie
zamontowałem w dniu 20 grudnia (wieczorem) czyli można powiedzieć, że rośliny bez należytej ochrony pozostawały przez jedną dobę czy też jedną noc. Jednak -10 C to za niska temperatura na osłonę wyłącznie pasywną. Zajęty pracą przy warowni śledziłem kilka prognoz i żadna z nich (oprócz modelu hirlam, którego akurat nie sprawdzałem) nie podawała tak niskich temperatur. Miało to być bezpieczne -3 C lub -4 C.
Najstarsze liście butii mają uschnięte końcówki. W sumie uszkodzonych w ten sposób zostało 8 liści. Z tego 6 mocniej, a 2 słabiej. Mogę spokojnie obciąć ze cztery najbrzydsze liście i palma ma ich tyle, że raczej na tym zabiegu na urodzie nie straci, a tylko zyska. Trzeba też przyznać, że te końcówki już pod koniec ubiegłego roku wyglądały tak sobie. Niby były żywe, ale jakoś tak dziwnie zwisały. Wyglądało to zupełnie inaczej niż u nowo wypuszczonych liści.
Te stare liście jednak mnie aż tak nie martwią. Najgorsze jest to, że uszkodzone są też najmłodsze liście. Dla mnie są one najcenniejsze, bo są to liście wypuszczone już u mnie. Po wszelkich perypetiach palmy związanych z transportem i posadzeniem na nowym miejscu.
Poniższe zdjęcia pokazują jak to wygląda. Dwa pierwsze zdjęcia to zdjęcia wykonane w lutym i w marcu bieżącego roku.
Zdjęcie z
19 lutego („z progu”). Widać nierozwinięte liście wychodzące ze stożka. Niestety nie wchodziłem wtedy do domku i nie wiem jak to wtedy wyglądało niżej tuż przy kłodzinie - tak jak to pokazuje kolejne zdjęcie. Czerwona obwódka na kolejnych zdjęciach pokazuje ten sam liść.
Poniżej zdjęcie z
19 marca czyli wykonane miesiąc później. W czerwonej obwódce zaznaczyłem zbrązowienie widoczne na liściach. To było już zrobione ze środka domku dzięki czemu mogłem obiektywem zajrzeć głębiej do środka zawiniętej w agrowłókninę palmy.
Stan na 28 kwietnia. Ten liść rozwinął się jeszcze w domku, w którym dzięki słońcu temperatura była znacznie korzystniejsza niż na zewnątrz i pod koniec kwietnia osiągała 30-35 C. To jest liść, który 19 marca był jeszcze całkowicie złożony jak na zdjęciach powyżej. Zbrązowienie po rozwinięciu się liścia okazało się suchymi blaszkami.
Kolejne zdjęcie wykonane 28 kwietnia. To pokazuje, że uszkodzenie jest rozległe i obejmuje 3 lub 4 liście. Poniżej zbrązowienia znajduje się już zdrowa tkanka. Brązowe są tylko blaszki liściowe. Ogonki (nie wiem czy u plam tak się to fachowo nazywa) są zielone na całym odcinku.
Pozytywne w tym jest to, że palma zaczęła normalnie rosnąć. Trzeba się zastanowić jak jest przyczyna tego uszkodzenia. Mam dwie hipotezy:
- analizując losy palmy wychodzi na to, że ten odcinek był w środku kłodziny gdy palma trafiła do Polski. Być może te „przeżycia” (przewożenie z miejsca na miejsce, posadzenie w nowym miejscu), wrażliwej jak się okazuje palmy, spowodowały jakieś zaburzenia w procesach tkankotwórczych co objawiło się uszkodzeniem liści na odcinku 35-40 cm.
- uszkodzenie spowodowane jest działaniem mrozu w nocy z 19 na 20 grudnia. Niestety uśpiony łagodnymi temperaturami nie miałem tam wtedy termometru. Patrząc po innych roślinach oceniam, że w środku mogło być około -6 C. Niechby nawet było i -8 C. Franco podaje1 dla butii nw. wartości:
- -9 C, pierwsze uszkodzenia liści,
- -12 C i mniej, całkowita defoliacja,
- -18 C, temperatura przy której palma może jeszcze przeżyć.1
Sądząc jednak po oleandrze, sagowcu i daktylowcu raczej wątpię by w środku było -9 C. Może czas oddziaływania niskiej temperatury był jednak za długi? To jednak by wskazywało, że odporność rzekomo mrozoodpornej butii jest w praktyce zbliżona do daktylowca. Do tej hipotezy nie pasuje mi jednak jeden fakt. „Dzida” z nierozwiniętymi liśćmi została uszkodzona na pewnym odcinku. Wydaje mi się, że mróz uszkodziłby analogiczne partie u wychodzących liści. Mam na myśli to, że niska temperatura jeśli już to powinna wykazywać powinowactwo do pewnych analogicznych odcinków liści. Tymczasem poszczególne młode liście uszkodzone są na różnych wysokościach - w zależności od tego jaka była ich pozycja na feralnym odcinku. Wygląda to tak jakby ktoś wziął palnik i przejechał nim po nierozwiniętych liściach na dystansie 35-40 cm. Jednemu uszkodził czubek, a innemu środek.
Ta palma będzie nadchodzącej zimy pod moim szczególnym nadzorem. Na pewno będę ją dokładnie oglądał i fotografował. Palma już rośnie na swoim stałym miejscu, a zatem domniemana przyczyna nr 1 już nie wystąpi. Jeśli chodzi o domniemaną przyczynę nr 2 to trzeba być bardziej zdyscyplinowanym jeśli chodzi o kompletny montaż domku. Jednak na pobłażliwość naszego klimatu nie ma co liczyć.
A co Wy na ten temat sądzicie?
Na razie za radą Andresa, który opierał się na doświadczeniach z francuskiego forum, zaaplikowałem palmie nawóz azotowy żeby pobudzić ją do wzrostu (dałem dawkę 40 g). Zobaczymy jak będzie wyglądała pod koniec sierpnia.
Tak wygląda środek daktylowca. Żadnych uszkodzeń (na razie?) nie widać. Mam wrażenie, że palma już zaczęła rosnąć.
Najbardziej uszkodzony liść daktylowca. Jest to i tak liść „najniższego piętra”. W tym roku i tak spokojnie mógłbym go obciąć. Poza tym końcówki trzech innych liści są uszkodzone.
Widok na cały kąt z palmami. Zdjęcie robiłem tuż po demontażu - stąd pozimowy chaos. Nie wiem na ile zdjęcie to oddaje, ale jeśli chodzi o butię to wygląda to tak, że uszkodzone nie są jedynie liście „środkowego piętra”. Na przykład liść, który został wypuszczony u mnie, po posadzeniu, nie ma żadnych uszkodzeń. Najstarsze mają uschnięte końcówki, a najmłodsze różnie. Nie wygląda to zbyt atrakcyjnie. Gdyby przyczyną był mróz wspomnianej grudniowej nocy to były to przykład na to jak jeden tylko dzień może zniweczyć kilka miesięcy ogrzewania, chuchania i dmuchania. Można powiedzieć: sukces. Przetrzymałem wrażliwą urugwajską palmę podczas bardzo tęgich mrozów. Jednak sam fakt przeżycia jest dla mnie mało satysfakcjonujący. Przeznaczając na zimowanie takie siły i środki liczę na lepsze efekty.
Uczciwie mówiąc to daktylowiec potocznie traktowany jako ciepłolubny doznał mniejszych strat (lub na razie się one nie ujawniły) niż uznawana za mrozoodporną butia capitata. Mam wrażenie, że w tej domniemanej mrozoodporności palm takich jak butia czy jubaea (o tym później) więcej jest marketingu niźli prawdy. Natomiast daktylowiec okazuje się palmą dosyć odporną.
Proponuję się zastanowić dlaczego na południu Europy z palm pierzastych daktylowce królują w zasadzie niepodzielnie? Butii widziałem zaledwie parę sztuk (we Francji i Monaco). Być może to nie jest przypadek? Być może czasami szuka się nie wiadomo gdzie tego pierzastego szczęścia, a poczciwy daktylowiec okazuje się palmą pod tym względem bardzo niedocenianą? W zasadzie to jeśli spełni się kilka prostych warunków (w tym bardzo ważne: ochrona korzenia przed mrozem!!!) to jest to dość odporna i przewidywalna plama. Wcale nietrudna do uprawy gruntowej w Polsce.
1 David A. Francko, Palms Won't Grow Here and Other Myths: Warm-Climate Plants for Cooler Areas, s. 138