Podobnie jak w roku ubiegłym ogród traktowany jest po macoszemu.
Jedyny wyjątek zrobiłem dla palmy
Parajubaea torallyi, którą w tym roku wreszcie posadziłem. Chyba ostatni dzwonek dla niej. Bardzo się męczyła w doniczce. Źle rosła. Zimą regularnie podsychały jej liście, bo z powodu remontu zimą bywała przenoszona na zmianę do zimnego/ciepłego pomieszczenia (ale jak to bywa zimą - zbyt ciemnego z powodu krótkiego dnia). O ile nie zapuszczałem się często do ogrodu, to po jej posadzeniu nieomal codziennie biegłem do niej po pracy, sprawdzić czy zaczęła rosnąć. Owszem, zaczęła. Myślę, że 2-3 sezony uczynią z niej ozdobę, bo na razie nieco straszy.
Posadziłem ją do zaawansowanej styrodonicy - styropian 4 cm oklejony z dwóch stron grafitowym styrodurem 2 cm. Takie materiały zostały mi z "podłogówki" na parterze. Styrodur, co ciekawe, jest rumuński, z fabryki z Ploiesti.
Palma trafiła na miejsce po pigwowcu. Zaś pigwowiec powędrował na rabatę przy domu. Ma bardzo dobre miejsce. Słoneczne, a jednocześnie zaciszne. Styrodonica została uzbrojona w kabel grzejny 80 W.
Fotki z sadzenia oraz dzisiejsza.
Na zdjęcia załapała się też
Brahea armata. Wygląda dobrze, choć ucierpiała zimą. Przestał świecić jeden komplet lampek i straciła przez to kilka liści. Na szczęście drugi z kompletów wystarczył by palma przeżyła w dostatecznie dobrym stanie.
Oba szorstkowce przetrwały. Oba kwitły jak co roku. Co prawda Hiszpan stracił większość liści, a jak pisał Marcin, zwinięte blaszki już się nie rozłożyły, ale żyją i mają się dobrze. Jak na osłonę i mróz, z którym przyszło się mierzyć zimą to powodów do narzekania nie ma. Trzecie zdjęcie to widok z okna na piętrze.
Widocznym na zdjęciach karłatkom nie można nic zarzucić. Jako ciekawostkę podam fakt, że okrągła "Piankobuda" z dwoma kompletami lampek po 30 W nawet podczas najsroższych mrozów była dogrzewana do +5 C ustawionych na termostacie. Zwróciłem uwagę (widziałem przez okno), że dioda sygnalizacyjna zgasła, co jest oznaką wyłączenia ogrzewania. Początkowo wystraszyłem się, że to awaria i palma nie jest ogrzewana. Gdyby tak było to oznaczałoby to dla niej śmierć. Przy -30 C palma nie przetrwałaby otwarcia osłony w celu usunięcia usterki.
Mniejszy z moich daktylowców liśćmi sięga ponad 2 metry.
Mniejsza butia też nie daje powodów na narzekania. Kłodzina pięknie jej spęczniała.
Sekretem znakomitego stanu tych palm pomimo -30 C mrozu jest sposób ogrzewania. W jednym przypadku były to lampki choinkowe, w drugim 3 żarówki 60 W.
Jednakże w obu przypadkach elementy grzejące umieszczone były na podłożu i równomiernie rozmieszczone.
Wszystko wskazuje na to, że duży daktylowiec przeżył. Liście zaczęły wyrastać ze środka.
Palma lepiej wygląda na zdjęciu niż w rzeczywistości.
Ściąłem jej 28 (!) liści, które uschły zanim roślina doszła nieco do siebie.
W tym roku dostanie nową budę - "Warownię II".
Niestety butia przetrwała bardzo źle. To agonia.
Przyczyną było zbyt punktowe ogrzewanie oraz zbyt słaba osłona. Nie zdążyłem przed zimą dokleić piętra do budy po jubei, którą dostała. Budę podwyższyłem dając do środka maszt, a nie niego kołdrę i folię bąbelkową. Na -30 C okazało się to za mało.