Stan palm na dzień 7 sierpnia 2016 r.
Daktylowiec wygląda imponująco.
Na żywo o wiele lepiej niż na zdjęciu.
Palma w tym roku kwitła tak samo jak w roku ubiegłym.
Moja armata w tym roku jakby wskoczyła na właściwy tor.
Pamiętam, że jak odwiedziłem Andrzeja pod koniec czerwca to byłem bardzo zdziwiony widząc jego armatę, a przecież obie są z tej samej dostawy.
Moja ma więcej dużych liści, bardziej krępą kłodzinę. Różnica pomiędzy tymi palmami jest widoczna gołym okiem.
Jak widać grunt oraz kabel grzejny 80 W w gruncie dobrze jej służą. Od chwili ściągnięcia osłony kabel pracuje non-stop (w osłonie zimowej jest podłączony do termostatu razem z lampkami). Sądzę, że bez tego kabla wyglądałaby o wiele mniej bujnie.
Washingtonia jakoś rośnie, ale szału nie ma. Ciężko mi ją sfotografować, bo wydmuchrzyca piaskowa od Andrzeja przeszła jakoś przez barierę i zasłania jedyne miejsce, z którego można by ją było sfotografować. Sądzę, że z kablem w gruncie rosłaby podobnie dobrze jak armata.
Prawdę mówiąc chętnie bym ją wywalił z tego miejsca (oraz pigwowca), a na uzyskanym miejscu posadził parajubeę, którą popędzałbym kablem. Żona na razie się przeciwstawia, bo mówi, że szkoda jej pigwowca, bo on ładnie kwitnie na wiosnę itp. może i ładnie, ale przecież tylko przez chwilę, a to jedyne miejsce, w którym mógłbym posadzić parajubbę, która wyraźnie zaczyna się męczyć w doniczce.
Butia eriospatha rośnie bardzo dobrze. Podobnie jak Brahea armata w styrodonicy ma kabel grzejny.
Oba szorstkowce mają się dobrze. Imponujący jest wigor Hiszpana. Nie wiem, od którego miejsca mierzy się właściwą kłodzinę, ale „brązowe” kończy się już ponad moją głową.
Tyle zostało z mojej butii. Przeżyła, rośnie, ale zostało mocno uszkodzona. Właśnie wypuszcza z mozołem pierwszy liść bez uszkodzeń. Chłodne lato 2016 (
2014,
2015,
2016, wystarczy popatrzeć na temperatury maksymalne) regeneracji nie ułatwia. A prognozy na resztę sierpnia to jakaś kpina.