A ja się nie zgodzę.
Zraszanie liści wodą na słońcu nie szkodzi palmom.
Wykazano zresztą, że kropla wody nie powoduje efektu lupy na liściu: szybciej wyparuje, niż wypali dziurkę.
Ja zraszam co jakiś czas, w dzień, by zmyć kurz z liści, gdyż obok jest duży plac, z którego samochody wzbijają pył.
Wiele zależy od wody: jeżeli jest twarda to na liściach pozostanie biały osad, a włosie szorstkowca ciągle polewane taką wodą może pojaśnieć od tego osadu.
I to właśnie dlatego staram się nie lać wody bezpośrednio po pniu.
Poza tym zraszacz często podlewa tylko z jednej strony.
Nie wiem jak trachy, ale we Francji odradzają automatyczne zraszanie pnia takich palm jak butia, czy armata (gniją).
Lepsza byłaby linia kroplująca niż zraszacz, ale i ona ma swoje wady: bo ciągły dopływ wody sprawia, że korzenie nie rosną w dół.
Wiadomo, na piaskach macie z tym większe trudności, więc może i jest to rozwiązanie.
Takie to moje (tylko) przemyślenia. Pewne natomiast jest, że woda palmom jest potrzebna.
Na mojej glebie (żyzne 50 cm, poniżej glina) lepiej jest zalać palmę raz na kilka dni (np. 600 l (sześćset) pod pho raz na tydzień), niż podlewać codziennie z węża.
Z kolei jub i butię podlewam codziennie ciepłą wodą z beczki, bo jeszcze nie wrosły mocno w ziemię.
Trachy podlewam co klika dni.
Nowoposadzone palmy trzeba zachęcać do rozwijania korzeni. Pełne ukorzenienie takiej palmy trwa kilka lat.
Dodam jeszcze, że trachycarpus fortunei/wagnerianus jest raczej łatwy w uprawie, nie ma co wyolbrzymiać problemów.
Jednak jeżeli chodzi o mrozoodporność to zupełnie inny rodzaj roślin, niż magnolia grandiflora.
Trzeba o nie zadbać zimą, a latem podlewać i to właściwie wszystko.