Widzę, że masz wiele cierpliwości nawet do palemek, które latami stoją w miejscu.
Ja prawdopodobnie spisałbym je już na straty, ty je odchowasz w donicach i pewnie za parę lat będą jakoś wyglądały.
Za każdą taką palmę zapłaciłem kiedyś jakieś pieniądze i miałem nadzieję uzyskać interesującą roślinę.
Z pewnością posadziłem do gruntu zbyt dużo palm, jak na polskie warunki klimatyczne.
Kilka trachycarpusów wolałem wysiekierkować lub wydać, by móc lepiej zająć się całą resztą, ale nadal mam różne palmowe ciągoty.
Sabale są widowiskowe, jednak pamiętam jak trudno było mi okryć liście sabali minor, gdy miały 1,20 m (trzeba cofnąć się w tym wątku do 2014 r.).
Na pewno należą do palm, które chciałbym u siebie w ogrodzie oglądać.
Pieniek jest już wykształcony, korzenie są, liście są: łatwiej o takiego uszkodzonego malucha zadbać niż kupować nowe siewki.
Czyli można powiedzieć, że nie ogrzewane Sabale po zimie wyglądają tak samo, jak nie ogrzewane małe Trachycarpusy?
Nie wiem, czy tak bym to określił, ale wyraźnie widać, że palmy uszkodzone zimą słabiej rosną, bo tracą cenne liście.
Moje sabale to przykład, że taka palma może pozostawać przy życiu przez kilka lat, ale stopniowo degeneruje się.
Jedne z tego wyjdą (przy sprzyjających warunkach zimowych), inne padną.
Innym przykładem na to są moje "dziko żyjące" trachycarpusy pod płotem.
W 2013 r. posadziłem tam ponad 150 traszków, większość padła następnej zimy,
jednak te, które przetrwały żyją sobie do dzisiaj na wolności.
Mają ponad 6 lat, a wyglądają jak 2 letnie siewki.
Przykrywane agrowłókniną i liśćmi.
Większość liści, które urosną są tracone zimą.
Tu są dwie, ta na pierwszym planie ma ledwie 1,5 liścia
Te w głębi są całkiem wysokie, mają około metra.
A tu kolejne nieszczęśliwe palmy: trachycarpus wagnerianus
I rosnące u jego stóp 2 x trachycarpus nanus
Mam tego wagnerianusa od 2009 r.
Miał ledwie zaczątek pnia, był mniejszy od mojego głównego wagnerianusa, ale ich początki były podobne.
Zimą 2009/2010 r. przeżyły m.in. krótkie -23°, tracąc liście i stożek.
Ten został wykopany, przez długi czas miał 1 krótki liść.
W końcu posadziłem go do gruntu z grupką fortunei, wypuścił długie liście, by dotrzeć do słońca.
Wykopałem te fortunei (trafiły do kaczmara): częściowo uszkodziłem korzenie, ale dostał więcej miejsca.
W tym roku (2019) po wykopaniu trzech bułgarów przesadziłem go na ich miejsce, gdzie ma słońce.
Dla takiej palmy to kolejny cios i krok wstecz. Tu będzie jednak mogła rosnąć przez lata (o ile wydobrzeje).
Na razie wypuściła kilka liści bez ogonków. To stan przejściowy, trzeba to przeżyć, niczego nie wycinać.
Na zimę dostanie standardowo budkę + kabel.
Coś z apetytem zjadło kawałek liścia, gdy był złożony i bardzo młody.
Zapewne ślimaki, które często widuję na obu wagnerianusach.
Nanusy też mają już kilka lat. Dwa razy zakwitły. W cieniu liście wyrosły wiotkie i słabe.
Przesadzając wagnerianusa udało mi się zabrać obydwa nanusy w bryle korzeniowej.
Teraz będą miały słońce od strony płotu.