Między rosołem i drugim daniem rozwiązałem problemy.
Małego wagnera - rekonwalescenta posadziłem w miejsce kępy.
Na tym zdjęciu jest jeszcze na swoim miejscu - na lewo od magnolii
Wyszedł gładko, razem z rosnącymi u jego podstawy 2 trachycarpusami nanus.
Zimą 2009/2010 przemarzł w gruncie przy -23°C, był mały, bez pieńka, potem jeden liść (kuracja w donicy).
Trzymałem go w donicy, potem posadziłem w kępie, z której potem wykopałem fortunei dla Kaczmara.
Wtedy stracił część korzeni (wskutek wykopania sąsiadujących z nim trachów), ale zyskał przestrzeń i zaczął wypuszczać krótsze liście.
Wszystkie są mizerne, miękkie w dotyku, ale ciekawie rozłożone: łącznie tworzą dużą powierzchnię, nie zasłaniają się wzajemnie.
Na nowym stanowisku będzie miał więcej światła, podobnie zresztą jak nanusy.
Trzeba domyślić się gdzie jest
Powtórzone ujęcie z poranka: tego wagnerianusa ledwie widać
Po lewej jego stare miejsce (dziura), po prawej nowe.
Jestem zadowolony z efektu. Wszystkie trzy trachycarpusy rosną wzdłuż płotu (choć nie w jednej linii) w mniej więcej podobnych odstępach (2 m?).
Mały wagner ma światło, ja mogę z apetytem jeść obiady patrząc na palmy, a kolegom przybyły spore trachycarpusy w ogrodach.
PS. Tak wygląda to z poziomu gruntu.
Po lewej mały sp. Kumaon, który odrósł po ścięciu siekierką - niech już rośnie.
Liście u podstawy wagnerianusa po prawej to nanusy.
Właściwie to na miejscu 3 palm posadziłem 3 palmy (o całkowicie innych gabarytach).