Jak dla mnie to ciekawe jest to, że wspomniany prof. Jaworski zarzucał zwolennikom ocieplenia analogiczne manipulacje danymi i też podawał na to konkretne przykłady.
Poza tym w kwestii pomiarów dość niejasną sprawą jest dla mnie kalibracja przyrządów pomiarowych. Jaka jest gwarancja, że te starsze były skalibrowane
identycznie jak obecne?
Nie bez znaczenia jest też na przykład lokalizacja stacji. Taki przykład. W latach 70-tych mamy stację poza miastem. Owo miasto sukcesywnie się jednak powiększa i po jakimś czasie stopniowo wchłania obszar, na którym znajduje się nasza hipotetyczna stacja. Ponieważ teraz znajduje się w obrębie miejskiej wyspy ciepła to siłą rzeczy rejestruje „ocieplenie” klimatu na danym obszarze.
Kolejnym niuansem, o którym jakoś chyba nikt nie wspomina jest cyrkulacja prądów morskich. Otóż dobrze wiemy ile zawdzięczamy Prądowi Zatokowemu. A cóż to ma do rzeczy? Ano to, że przez to północna cześć tropików jest nieco chłodniejsza niż południowa. Wystarczą więc pewne fluktuacje intensywności prądów morskich i już w Europie możemy odnieść wrażenie, że mamy ocieplenie lub też ochłodzenie. Dlatego IMHO powinno się takie dane podawać skorelowane z danymi z tropików oraz odpowiednimi danymi dla półkuli południowej. Dlatego też średnio mnie wzruszają informacje, że Arktyka się topi. To może byś sprawka prądów morskich. Co innego Antarktyda.
Rzetelne pomiary na tym kontynencie powinny według mnie pokazać znacznie lepiej trend temperatury niż pomiary dokonywane na Arktyce.
I jeszcze jedna rzecz, która przychodzi mi do głowy to korelacja z danymi z sąsiednich planet. Są przecież w tym samym Układzie Słonecznym i ogrzewa je to samo Słońce. Podaje się na przykład, że czapy lodowe na biegunach kurczą się lub powiększają. A na Marsie? Przecież na pewno ktoś to bada. Dlaczego się tego nie koreluje?
Zatem by wyrobić sobie w miarę obiektywny pogląd trzeba uwzględnić ogrom czynników. Jak robiłem ćwiczenia na studiach (specjalizacja z chemii fizycznej) to pomiary robiłem sam i widziałem kiedy nieco schrzaniłem sprawę i trzeba było je czasem trochę „naciągnąć”, a kiedy był dobre. Tutaj trzeba się zdać na kogoś, kto może mieć interes w takim czy innym „naciągnięciu” pomiarów. Trudna sprawa.
Ocieplenie jest „trendy”, bo handel limitami CO
2 kwitnie. „Ociepleniowcy” mają budżet wielokrotnie (z tego co pamiętam to kilkaset czy nawet kilka tysięcy razy) przekraczający budżet „oziębieniowców”. Nie bez kozery taka np. Francja jest za ociepleniem, bo inwestują w energetykę atomową, która nie emituje „straszliwego” CO
2. Mogą zatem liczyć np. na eksport technologii. Czyli na kasę.
Temat trudny i jak dla mnie ciężko rozstrzygnąć, która strona ma obecnie rację.
No i co jest groźnego w tym ociepleniu? Więcej ciepła to większe parowanie. Większe parowanie to kurczenie się pustyń. Kurczenie się pustyń to powiększanie terenu pod uprawy. A i przesunięcie granicy wegetacji na północ to znów wzrost biomasy. No i my, polscy palmiarze, też byśmy na tym skorzystali.
Jak dla mnie ochłodzenie byłoby o wiele bardziej katastrofalne, bo oznaczałoby zmniejszenie się terenów pod uprawy. Wyobraźcie sobie takie miliardowe Chiny postawione w obliczu głodu. Wojny, światowy chaos na niespotykaną dotąd skalę itp. Nie chciałbym żyć w takich czasach.
W pełni zgadzam się, że powinno się zwracać baczniejszą uwagę na zanieczyszczenie środowiska. Jak dla mnie problem ocieplenia/ochłodzenia jest niestety problemem zastępczym, bo łatwiej ludzi straszyć apokaliptycznymi wizjami.