Tak tytułem małego offtopa. Ja na wczasy zawsze jeżdżę na kempingi. Moja córka nie zna innego sposobu spędzania wakacji. Namiot to dla niej normalka na wczasach. Pierwszy raz pojechała jak miała trzy lata. Ona już teraz się domaga: ja chcę do Włoch. Miłość do południowoeuropejskiego ciepełka już została w niej skutecznie zaszczepiona. Zimą często się bawiła w domu „w namiot” konstruując tenże z długich poduszek od wersalki wersalki i koca.
Ten sposób spędzania wakacji niestety mocno podrożał. Pamiętam, że 10 lat temu za miejsce na kempingu płaciło się średnio 20 euro za dobę (za wszystko: za namiot, samochód, osoby, prąd). Teraz jest to średnio 40 euro. Bardzo lubię spędzać urlop w taki właśnie sposób. Lubię mobilność. Dzisiaj jestem tutaj, a za parę dni gdzie indziej. Gdzieś mi się bardzo podoba to zostaję parę dni dłużej niż początkowo planowałem. Cenię sobie tę swobodę. Gdybym nagle się wzbogacił to jedyne co bym zmienił to auto na mocne i namiot na niewielką przyczepkę kempingową.
Jeszcze z obserwacji. Mimo bariery językowej moja córka biegała, bawiła się i jakoś się bez problemu „dogadywała się” i z małą Niemką, i z małymi Czeszkami. Smutne jest to, że to dorośli potem tworzą podziały ucząc, że jesteśmy „my” i są „oni”. A „oni” to Ci „źli”.