Wczoraj zdecydowałem się by zrobić figobranie.
Nie było tak źle jak początkowo sądziłem, że są tylko trzy owoce (reszta sprytnie się ukrywała).
Te pięć sztuk miało łączoną wagę 192 gramy czyli wychodzi po około 40 gramów na jeden owoc.
Ponadto moja córka powiedziała, że zerwała wcześniej dwie figi.
Zatem tegoroczny zbiór to 7 sztuk owoców. Lepszy był rok 2011, kiedy to było ich kilkanaście.
Figi były bardzo słodkie i smaczne.
Oczywiście figowca nie uprawiam dla owoców, ale dla frajdy. Owoce są tylko miłym dodatkiem.
Jeśli zima nie zrobi krzywdy mojemu krzakowi, który ma wielkość jak w roku 2011 (zanim luty 2012 zrównał go z ziemią) to jeśli jeszcze podrośnie, to i owoców powinno być więcej.
Na pewno warto jeszcze zwrócić uwagę na Arturową figę „Borek”. Kto wie? Może to będzie czarny koń?