Arundo, coz moge zrobic? Zapytaj o fb moze corke? :-) Moze czas zalozyc sobie konto?
Tutaj na prostej stronie, ktora obiecalem zorganiozwac zaprzyjaznionemu Papuasowi, mozesz znalezc kilka innych zdjec. Wejdz do galerii:
http://serwer1343239.home.pl/bawoli/Jesli ktos z Was lub Waszych znajomych chce tm pojechac, bardzo polecam tego pana! Od wielu lat gromadzi dzikie orchidee w swoim ogrodzie, zebral juz 200 gatunkow, glownie epifitycznych. Bede o tym jeszcze pisac.
Zazdrosze tego hinduskiego wesela. Juz kilkoro moich znajomych bylo na takiej imprezie. Ponoc niezapomniane wrazenia.
Co do betel nuts; uwazam ze albo mowimy o czyms innym, albo te ktore sprobowales byly z LSD ;-)
Jeszcze raz wyjasniam o co mi chodzi. Betel nuts to owoce palmy areki. Chyba nawet te same uprawiane sa u nas w domach. Owoce wygladaja tak:
Pozwole sobie przytoczyc dwa fragmenty z mojego bloga. Tak bedzie latwiej:
Dzien 2: 31 marca
"...W drodze do parku ponownie zatrzymaliśmy się na betel nuts. Odmówiłem jego żucia, jednak zainteresował mnie sposób, w jaki się go zażywa.
Wciąż nie byłem przekonany po falstarcie, jaki zaliczyłem w Cairns, kiedy to Georginia, córka Maryanne, poczęstowała mnie nieznanym mi wówczas orzechem. Jako że chwilę wcześniej zostałem ugoszczony słodkimi liczi, spodziewałem się, że owoc który mi podano również będzie słodki. Nic bardziej mylnego! Mój pierwszy betel nut przegryzłem w pół i zacząłem żuć. Wówczas z owocu uwolniły się taniny nadające owocom bardzo nieprzyjemny smak. Język mi zdrętwiał po czym odruchowo wszystko wyplułem. Mechanizm zadziałał, gdyż w naturze zawarte w roślinach garbniki odstraszają roślinożerców. Moje zachowanie wywołało zdziwienie Georginii oraz klientów sklepu, w którym mnie poczęstowano. Cierpki i gorzki jednocześnie smak był nie do opisania.
– Co ty wyprawiasz?! – zapytała oburzona Georginia.
– Dobry żart! – odpowiedziałem próbując przepłukać paskudny posmak wodą, którą miałem ze sobą.
– Ha, ha, ha…to nie żart! – krzyknęła rozbawiona.
– Nic bardziej paskudnego w buzi nie miałem!
– Betel nuts nie są paskudne! – odpowiedziała wciąż śmiejąc się z mojej reakcji.
Cóż, po tej próbie jakoś nie spieszno mi było do ponownej degustacji. Jednak wówczas nie wiedziałem w jaki sposób i w jakim celu spożywa się te owoce..."
Dzien 3: 1 kwietna
"...Gdy dotarliśmy na miejsce, moim oczom ukazała się standardowa, tropikalna plaża z malowniczymi palmami kokosowymi, przeciętnym piaskiem, ze stosami gnijących glonów i śmieci wyrzuconych przez Morze Koralowe. Bardzo mi się podobało. Plaża tętniła życiem. Prócz kąpiących się i poławiających ryby lub kraby, były również osoby odpoczywające w cieniu drzew, sprzedające zimne napoje i betel nuts, grające w rugby, czy też po prostu oddające się dyskusjom.
Podążając promenadą zauważałem, że Samson zatrzymał się przy kobiecie sprzedającej betel nuts. Wówczas zdecydowałem spontanicznie, iż nadeszła chwila, abym i ja w profesjonalny sposób spróbował tej papuaskiej namiętności. Dałem betel nut drugą szansę.
Betel nuts rodzi drzewo palmowe nazwane przez botaników areką. Rodzaj ten powszechnie spotykany jest w gorącym tropikalnym klimacie południowej Azji oraz Papui Nowej Gwinei, gdzie zasiedla wybrzeża i niziny. Owoc osiąga wielkość orzecha włoskiego
i przypomina miniaturowy kokos. Zbiera się je z drzewa ręcznie, gdy są jeszcze zielone.
Twardą łupinę przegryza się w pół, tak aby ze środka wydostać szkliste, chrupiące jądro. Ma ono okropny cierpki smak, nieporównywalny chyba z niczym innym. Gryzie się je, aż do uzyskania konsystencji papki. Betel nut powoduje ślinotok, dlatego co chwilę należy wypluć nadmiar śliny wymieszany z sokiem. Następnie do buzi wkłada się kawałek daka zanurzony w lime, gryzie całość i dalej żuje. Daka to owoc krzewu z rodziny pieprzowatych, przypominający zieloną fasolkę. Z kolei lime nie ma nic wspólnego z cytrusami. Jest to proszek uzyskany ze zmielenia muszli morskich oraz koralowców.
Podczas żucia wszystkich składników dochodzi do procesu chemicznego, dzięki któremu całość nabiera jaskrawo pomarańczowego, czy wręcz czerwonego koloru. Powstałej papki nie połyka się, tylko nieustannie żuje, wypluwając jednocześnie nadmiar śliny.
To właśnie dlatego ulice, płoty, ściany a nawet auta w Papui Nowej Gwinei wszędzie upstrzone są jaskrawymi plamami. Nietrudno się zorientować, że niemal wszyscy mają tutaj słabość do tej używki. Nawet kilkuletnie dzieci! W jaki sposób? Po kolorze zębów! Betel nut intensywnie barwi również zęby, język i usta, dlatego ze świeczką szukać osób z białymi zębami. Zgryz „koneserów” przyjmuje kolor ciemnej krwi!
Odwiedzających ten kraj, którzy nie znają przyczyny przebarwienia zębów u autochtonów, taki wygląd może wprawić w niemałe zakłopotanie, a nawet …przerazić, biorąc pod uwagę upodobanie mieszkańców Papui Nowej Gwinei do kanibalizmu w przeszłości.
Betel nuts są stosunkowo tanie w Port Moresby, gdyż palmy rosną tutaj niemal wszędzie. Dlatego ich cena waha się pomiędzy 30 toea, a 1 kina. Inaczej sprawa ma się w górach, gdzie areka nie występuje z powodu chłodów. Tam miejscowi muszą wydać za jeden owoc aż 3 kina.
Jak tylko usiedliśmy na falochronie rozpocząłem swoją lekcję żucia betel nut pod okiem Samsona. Postąpiłem zgodnie z instrukcją, starając się przy tym uwiecznić wszystko na zdjęciach. Minęła jakaś minuta odkąd zażyłem wszystkie składniki i ...
– Co się dzieje do licha?! – zapytałem nieco przerażony w chwili, gdy zauważyłem że wyspa Daunagena, którą mieliśmy przed sobą na horyzoncie, zaczęła gwałtownie zmieniać położenie.
– Ha, ha, ha…to betel nut zaczyna działać kolego! – odpowiedział ze śmiechem Samson.
Po chwili nie byłem już w stanie ustać na dwóch nogach!Usiadłem. Dłonie zrobiły mi się miękkie i zaczęły drżeć. Ledwo utrzymałem w rękach aparat. Spociłem się. Moja percepcja była mocno zaburzona. Zorientowałem się, że nie tylko wyspa podskakiwała w górę i w dół, ale wszystko dookoła!
– Zapal, podczas żucia betel nut należy zapalić – powiedział Samson podając mi papierosa.
– Po co? – zapytałem odbierając go z trudem. Papieros również dziwnie drgał.
– Nie wiem, ale tak się robi – odpowiedział.
Mimo chęci, jakoś nie szło. Z powodu ślinotoku i braku koordynacji ruchu, zamiast zaciągać się, tylko memłałem ustnik. Po chwili papieros był na tyle mokry, że nie dało się go palić. Musiałem wtedy bardzo głupio wyglądać, bo wokół mnie zebrało się kilka osób. Śmiali się ze mnie! Ponoć na niektórych białych betel nuts działają tak silnie, że tracą oni kontakt z otoczeniem na długą chwilę!
Stan ogłupienia utrzymywał się jeszcze jakieś dziesięć, piętnaście minut, potem wszystko powróciło do normy. Absolutnie nie spodziewałem się takiej reakcji. Dostałem niezłego kopa! Może dlatego, bo żułem go po raz pierwszy w życiu? Wcześniej myślałem, że zażywanie betel nuts jest tylko rytuałem lub doznaniem smakowym. Przekonałem się na własnej skórze, że to coś więcej. Jakkolwiek, lekcję zaliczyłem..."
To jak Arundo? "Bralismy" to samo? ;-)
pozdrawiam