Palmom brakuje u nas przed wszystkim: ciepła, słońca, dłuższego okresu wegetacyjnego.
To są dla mnie czynniki wiodące i decydujące o dobrej kondycji tych roślin.W przytoczonej wcześniej książce
Winterharte palmen nie znalazłem informacji o jakichś szczególnych wymaganiach waszyngtonii. Stąd wnioskuję, że dobrze toleruje ona pH w zakresie, który podałem wcześniej tj. od 5.5 do 8.
Mam w doniczkach dwie małe waszyngtonie. Nie mierzyłem pH ziemi, w której rosną. W zasadzie stale używam ziemi jednego producenta. Na worku jest napisane pH 6-6.5. Wszystkie moje palmy sadzę do tej właśnie ziemi. Doniczkowe oraz gruntowe (podsypuję im tej ziemi do dołu).
Wracając do artykułu z kwiaty-ogrody.pl. Stwierdzenie
mogą rosnąć nawet w bardzo alkalicznych glebach o wysokim pH, nawet do 9,2 oznacza tylko tyle, że
mogą. Uznanie, że gleba alkaliczna jest dobra dla waszyngtonii jest nadinterpretacją. To po pierwsze. Po drugie automatycznie nasuwa się pytanie: skąd autorka to wie? Czyżby uprawiała palmę waszyngtonia w Polsce? Może jeszcze w gruncie? Nie sądzę. Tę informację skądś wzięła (przetłumaczyła?). Czy źródło, z którego korzystała było wystarczająco wiarygodne?
Idąc dalej to przecież parametry gleby to nie tylko pH. To stopień wilgotności, bilans mikro- i makroelementów, zawartość substancji organicznych (próchnicy) i z całą pewnością jeszcze cała masa rozmaitych czynników. I teraz co? Czy trzeba doposażyć się w baterię aparatury pomiarowej by to wszystko jakoś zmierzyć, a potem doprowadzić do poziomu
optymalnego?
Stop! To dla mnie szukanie dziury w całym. Obserwując palmy przeze mnie uprawiane czy to w doniczkach, czy to w gruncie, uważam, że te rośliny nie są wybredne co do gleby. Zawsze sadzę je do ziemi ogrodniczej, staram się mieszać ją z piaskiem by była bardziej przypuszczalna, czasami ze swoją glebą z ogrodu albo np. włóknem kokosowym. A palmy co? Po prostu rosną. Jeśli giną u mnie to nigdy z powodu gleby. Poza tym palma posadzona do gruntu i tak szybko wrasta w glebę znajdującą się w ogrodzie. Można też przyjrzeć się temu co znajduje się doniczkach, w których te rośliny do nas przyjeżdżają. Czy robi to wrażenie specjalnie przygotowanej mieszanki?
Wracając jeszcze co do artykułu. Według mnie te zdania:
Jeśli palma stała w pomieszczeniu i chcemy ją latem wynieść na taras, trzeba ją najpierw stopniowo przyzwyczaić. Postawmy ją na ok. 10 dni do cienia, powoli przenosząc ją w coraz jaśniejsze stanowisko. Dotyczą poparzenia liści przez UV, które to liście przez okres zimy tegoż UV były pozbawione. Poparzenie UV ujawnia się jak na poniższym zdjęciu. To moja nowa
Nikau. Cieniowałem ją, ale jak widać za krótko. Widać brązowe plamy na liściach, a liście są częściowo zielone, a częściowo brązowe. Początkowo miejsce poparzenia ma kolor biały. Stopniowo przechodzi on potem w brąz. Są to uwagi ogólne dot. wszystkich roślin wynoszonych po zimie do ogrodu. Mając wiele różnych gatunków zauważyłem, że są one w różnym stopniu podatne na promieniowanie UV po zimie. Z moich obserwacji wynika, że bardzo odporne są np. oleandry i daktylowce. Średnio odporne są np. laury, magnolia grandiflora. Do słabo odpornych zaliczyłbym fatsję japońską, ołownika, lantany, datury, mirt.
Palmę arundo widziałem i moim zdaniem nie doznała ona poparzeń UV. Liście tej waszyngtonii po prostu uschły. A dlaczego uschły? Bo nie dostały wody. Dlaczego nie dostały wody? Palma pobiera wodę przez korzenie i jak widać nie potrafiły one wystarczającej ilości wody dostarczyć. Skoro palma pod osłoną rosła to znaczy, że korzenie funkcjonowały. Jednak bezpośrednie oddziaływanie promieni słonecznych w połączeniu z wiatrem i suchym powietrzem (wilgotność była rzędu 40%) okazało się dla korzeni zbyt dużą próbą wysiłkową. Dlatego według mnie temperatura gleby nie korespondowała z wymienionymi czynnikami wymuszającymi transpirację.