Andres, Araukar sam przyznaje, że jego palma przez większość czasu rosła na bocznym torze i właściwie nie rosła. Zaczął na nią chuchać i dmuchać
dopiero od lat siedmiu. I konsekwentnie od tego właśnie czasu widać efekty.
Piszesz, że doniczki nigdy nie będą odpowiednio duże, że skoro duża palma w doniczce rośnie dobrze, to nie znaczy, że w gruncie nie urosłaby lepiej. Wiesz to z obserwacji czy raczej tak przypuszczasz? Wiadomo, że ciasna donica jest zła, ale zastanawiam się nad dużą. Dla mnie sprawa na korzyść gruntu nie wydaje się przesądzona.
Odnośnie podlewania to posadzonego w tym roku daktylowca traktowałem dokładnie jak piszesz. Raz czy dwa zaobserwowałem nawet taki efekt, że daktylowcowi lekko zwinęły się blaszki. Myślę sobie: palma duża, korzeni mało, gleba sucha. Wylałem z beczki 150 litrów wody. Następnego dnia blaszki były rozwinięte. Przy czym warunki jeśli chodzi o temperaturę były zbliżone. Obecnie
korzenie ma ładne o czym się przekonałem kopiąc dołki pod wylewki.
Jeśli chodzi o glebę to u mnie jest tak (nie wiem czy na całym obszarze), że poniżej 1.10 m jest warstwa margli tak zbita, że jak kopałem oczko to do wstępnego rozkruszania używałem młotowiertarki, a dopiero potem kilofa. Czy to jest powód do obaw? Wydaje mi się, że nie. Jak dawniej robiono drogi i nie przygotowano właściwie podłoża to zdarzyło mi się co najmniej kilka razy dojrzeć jak mały kiełek drzewa przebił warstwę asfaltu. Podobnie widziałem jak korzenie rozsadzają drogi lub chodniki.
Nie doprecyzowałem, moje niedopatrzenie, ale pisząc o wymaganiach szorstkowców, daktylowców itp. miałem na myśli nie warunki ogólne, ale wymagania odnośnie mikro- i makroelementów właśnie. Stąd zastanawiałem się czy nawóz optymalny dla szorstkowca były również optymalny na przykład dla daktylowca. Na szczęście moje palmy rosną dobrze, zdrowo i bezproblemowo (może poza kłopotliwą butią). Tak w sumie to z roślin rosnących w gruncie nawożę tylko palmy i rododendrony. Nie nawożone np. laurowiśnia, ostrokrzew, milin rosną dobrze, choć nie wiem jak by rosły gdyby je nawozić.
Co istotne. Zarówno laurowiśnia okryta tylko starymi zasłonami jak i nie okrywany niczym milin bez przeszkód przetrwały tęgie mrozy w lutym. Może zatem z tym nawożeniem to bardziej takie cyrkowanie, bo to co jest w glebie roślinom wystarcza?
Jednak jest to dla mnie pewien rytuał, który bardzo lubię. Latem w sobotę lub niedzielę biegam sobie z konewkami po ogrodzie, odmierzam, rozrabiam itp. Taka forma relaksu.
Co do dorodności kanaryjczyków rosnących przy zbiornikach. Hmm... Najbardziej dorodne i bujne widziałem nad Gardą w miejscowościach Torbole i
Riva del Garda.
WASHI, jestem załamany, serio. Tyle razy o tym pisałem, na różne sposoby podkreślałem przy każdej nadarzającej się okazji.
Po co się nad tym zagłębiać? Po to by się odróżniać. Na przykład od krowy. Krowa idzie na łąkę, przeżuwa koniczynę, trawę, lucernę i też się nie zagłębia. Po prostu przeżuwa. Tak samo jak Ty przeżuwasz treści z internetu.
Ja też nie wgłębiam się we wszystko, bo po prostu ciekawej wiedzy jest za dużo dla jednego człowieka. Dlatego skupiam się na tym co mnie interesuje. A rośliny mnie interesują. Ciebie podobno też.
Źródło naukowe jest najlepsze dlatego, bo przechodzi przez proces weryfikacji, a zatem charakteryzuje się dużym stopniem wiarygodności. W odróżnieniu od głupoty z internetu chlapniętej od niechcenia przez niefrasobliwego forumowicza.
Odnośnie zależności obniżenia mrozoodporności w przypadku niedoboru ważnego składnika. To nie była żadna prowokacja. Zakładając, ze istnieje składnik B, który ma na ową mrozoodporność wpływ to
automatycznie istnieje korelacja pomiędzy jego niedoborem i spadkiem mrozoodporności. Korelacja, którą można opisać matematycznie w sposób ilościowy. Na przykład intensywność fotosyntezy czy wszelkich procesów metabolicznych zależy od temperatury. Można tym samym pokazać korelację, zrobić ładny wykres itp. itd.
Znaczenie pewnych składników dla mrozoodporności jest znana. Czy jednak tak samo jest u rosnących zero-jedynkowo i nie przechodzących okresu spoczynku palm? Weźmy to co zacytowałeś. Co istotne wytłuściłem.
Palms will grow faster and can probably obtain better winter hardiness if they are fertilized the right way.
Ja sądzę, że bierze się to stąd, że w literaturze fachowej można przeczytać o roli tego czy owego mikro/makroelementu dla mrozoodporności. I wszyscy zakładają, że
prawdopodobnie może być u palm. Czyli domysły jak zwykle. Co jednak nie przeszkadza Ci pisać:
nawóz to rózne składniki i niektóre z nich jak POTAS i MAGNEZ pozwalają palmom lepiej przetrwać okres niskich temperatur i łatwiej wznowić wegetację po zimie.W naszych rejonach jest to nie do przecenienia i wydaje się wręcz niezbędnym.
Chciejstwo, chciejstwo i jeszcze raz chciejstwo. WASHI, ja też nawożę, ale ja wiem, że to chciejstwo z mojej strony.
Mój pierwszy daktylowiec jest zdrowy i stare liście mu nie żółkną. Stąd wniosek, że albo przez nawożenie, albo przez właściwości mojej gleby ma zapewnioną dawkę odpowiednich mikro- i markoelementów.
Postaraj się być bardziej krytyczny wobec tego co wyczytasz w internecie. Zastanów się kto to pisał, po co pisał, czy sposób w jaki pisze taka osoba jest wiarygodny, czy podaje dane ilościowe czy posługuje się raczej bliżej nie określonymi: dużo/mało/bardzo/znacznie/trochę/krótko/długo itp.
O szorstkowcu Araukara pisałem już wyżej.
Obiecuję, że fotki jubutyagrusów zrobię w weekend.