Wracając do palm.
Dzisiaj rano poszliśmy na spacer (tak z 5 km po kwadracie), polami, bo tam słońce.
Wiosną 2010 r., w sąsiedniej wsi, znalazłem dom z ogrodem, a na podwórzu pełno donic z palmami.
Jest to ok. 2 km w linii prostej ode mnie. Z domu widzę dach tego domu.
Właściciele mają firmę ogrodniczą, punkt sprzedaży jest chyba w Pleszewie.
Gdy trafiłem na ten dom byłem zaskoczony.
Oto ja szukam palm i sprowadzam je kurierem, a tutaj pod nosem kilkadziesiąt szorstkowców.
Duże, ok. 1,5 m pnia w dużych donicach (z drewna, kwadratowych, takich pod wózek widłowy) (cena 2000 pln w ubiegłym roku).
Nieco mniejsze po 500 pln (takie jak mój, czyli ok. 40 cm pnia). Inne zupełnie małe.
Te palmy przez cały rok wędrowały.
Wiosną stały tam ze 2-3 sztuki, reszta porozstawiana w innych firmach, placach.
(siedzę sobie kiedyś na schodach przed domem, a tu przejeżdża TIR z opuszczonym bokiem przyczepy,
a na niej jedzie z 10 palm (mniejszych i większych).
Teraz przed zimą ponownie ściągnęli je do siebie.
Przez dwa lata nie sprzedały się.
Szliśmy wcześnie rano, więc nie pytałem o obecne ceny.
Palmy raczej wegetują, niż rosną. Nowych, ładnych liści jest niewiele.
Widziałem, że przed domem posadzili kilka sztuk małych szorstkowców (tworzący się ok. 10 cm pień).
Z tej firmy są pewnie trzy szorstkowce (łącznie z donicą ok. 1,20), które stoją przed hurtownią alkoholu.
Czasami tam przejeżdżam i widzę jak się męczą. Na 100% mają za mało wody.
Tak więc biznes jest kiepski przy tak wysokich cenach.
(włożenie ich w tak wielkie donice pewnie pogorszyło sprawę).
Może na wiosnę uda się coś okazyjnie kupić
Mimo wszystko przyjemna jest świadomość, że te 2 km ode mnie stoi sobie kilkanaście szorstkowców.